środa, 28 sierpnia 2013

TYDZIEŃ 17



Jej telefon dzwonił nieprzerwanie do dwudziestu czterech godzin. Pokusiła się nawet w pewnym momencie aby go wyłączyć, ale po czterech godzinach ponownie go włączyła, a telefony nie ustawały. Kilkanaście połączeń od Carloty, kilka od Cesca, a także od kilku innych osób.
Ukryła twarz w dłoniach.
-Panno Goyo? - podniosła wzrok na Cristę, uroczą blondynkę stojącą w drzwiach jej gabinetu – dzwonią ludzie z prasy, chcą zamienić z panią kilka słów...
-Nie ma mnie – odpowiedziała szybko.
Dziewczyna pokiwała lekko głową, akceptując jej decyzję. Potwierdzenia faktu, że była w ciąży nie była w stanie długo ukrywać i zaledwie miesiąc później dostrzegła już pierwszy zarys krągłości. Wtedy starała się ukryć to pod przykrywką zwiewniejszych bluzeczek. Nie miała jednak możliwości długo ukrywać swojego stanu. Z każdym dniem jej brzuszek powoli się zaokrąglał. Carlota twierdziła jednak, że póki co jak się porządnie naje to i ona może udawać ciążę.
Obecnie znajdowała się w trudniejszej sytuacji. Znajdowała się prawie w piątym miesiącu i nie miała już wyjścia. Nadal można było przeoczyć ten drobny szczegół, ale nie była już w stanie aż tak się z tym ukrywać. Crista, jedna z pielęgniarek wytrwale jednak dogadzała jej zachciankom spowodowanym jej stanem i każdego dnia starała się ją podnieść na duchu mówiąc jakieś komplementy.
Kolejny raz na telefonie pojawiło się zdjęcie Carloty sygnalizujące połączenie. Zmęczona kolejnymi telefonami w końcu odebrała.
-Możesz mi wyjaśnić dlaczego nagle mam setki telefonów? - spytała nieco zmartwiona swoim stanem.
-Może dlatego, że dziś rano Cesc obwieścił światu, że zostanie ojcem, a skoro już oficjalnie widać u ciebie pewne zarysy tego stanu, kilka osób doskonale powiązało fakty?
Zmarszczyła brwi.
-Co zrobił Cesc?
-Poinformował już Twittera i kilka innych portali społecznościowych jaki to jest cholernie szczęśliwy.
-Niech się wypcha swoim szczęściem – warknęła do słuchawki.
-Słuchaj, umówiłam się dziś na kawę z Gerardem, moim bratem i kilkoma osobami. Wpadniesz?
-Jeśli po pracy to owszem – podpisała kilka ostatnich dokumentacji pacjentów – To gdzie?

Cesc wpatrywał się w postać brunetki kroczącej przez ulice w stronę restauracji, w którym zajęli dla siebie miejsca. Rzucił spojrzenie na zebranych kumpli.
-Przesiądź się ! Przesiądź się! - zamachał rękami zrzucając siedzącego obok siebie Gerarda na miejsce obok Carloty – Zróbcie miejsce dla mojego syna!
-Cześć Fonnie! - zawołał Gerard gdy tylko brunetka przekroczyła próg restauracji i pojawiła się przy ich stoliku. Uśmiechnęła się lekko, ściągając swoją skórzaną kurtkę. Dopiero teraz Cesc miał okazję przyjrzeć się niewielkiej krągłości, którą prezentował czarny tshirt Guns n' Roses. Był już środek grudnia, a on nie miał okazji w ostatnim miesiącu widzieć się z panną Goyo zbyt często. Może raz ze dwa tygodnie temu kiedy udało mu się namówić na spotkanie – Jak tam się czujesz?
-W porządku – zajęła miejsce obok niego starając się go nie zauważać. W milczeniu obserwował każde jej zachowanie i gest – Aczkolwiek pewien znany ktoś obwieścił już radosną nowinę całemu światu i dziś nie miałam nawet minuty wytchnienia.
Cesc wyszczerzył zęby w radosnym uśmiechu nadal nie posiadając się z radości.
Od dzisiaj będzie mógł robić fotki wszystkiemu co będzie kojarzyło mu się z dzieckiem. „Ubranka dla malucha”, „synuś tatusia”, „kupiłem małemu piłkę”. Już wiedział, co wyląduje na instagramie.
-I nie masz co się szczerzyć, matole – uśmiechnęła się do niego słodko – Jeśli moi rodzice dowiedzą się z internetu, że jestem w ciąży, to osobiście obiecuję, że wsadzę ci coś w dupę i cię naprostuję!
Zaśmiał się gardłowo.
Poczuł jak robi mu się dobrze na sercu. Miał cel do osiągnięcia. Jego zadaniem było sprawienie aby Fonsie przekonała się do oddania mu dziecka. Nie chciał pozwolić na to by oddała je do adopcji, a wiedział, że jest do tego zdolna. Zresztą, da sobie znakomicie radę sam jako ojciec i udowodni to wszystkim.

Pchnął eleganckie, szklane drzwi wchodząc do jasnego, eleganckiego szpitala w którym pracowała od roku Fonsie Goyo. Przeskakując po dwa schodki udało mu się w końcu dotrzeć na piętro gdzie znajdował się jej gabinet.
-Dzień dobry Panie Fabregas – dostrzegł uroczą blondynkę, mrugającą zalotnie rzęsami – jedną z pielęgniarek na tym oddziale.
-Panna Goyo u siebie? - spytał kierując się w stronę drzwi do jej gabinetu.
-Sekundkę, tylko spytam... - nie słuchając jej dalej, pchnął kolejne duże drzwi prowadzące do małego gabinetu brunetki. Siedziała za biurkiem, nie podnosząc nawet wzroku znad dokumentów.
-Cześć – zawołał rozpinając kurtkę. Za dwa tygodnie miała być wigilia, a miasto już zasypane było śniegiem.
-Co tu robisz? - spytała podnosząc wzrok znad pliku kartek. Podszedł do jej biurka opierając się o blat – Jest jakiś powód dla którego mnie zaszczyciłeś?
Zamrugał kilkakrotnie, dostrzegając jej duże oczy wbite w jego osobę. Czasem go przerażała, taka bezpośrednia i równocześnie silna i pewna siebie.
Podniosła się z ogromnego fotela.
-Przyszedłem cię odwiedzić – uśmiechnął się lekko. Jej brwi uniosły się do góry.
-Tak po prostu? - spytała na co kiwnął głową – Wybacz, ale właśnie wychodzę do lekarza.
Złapała za swój płaszcz, ale przejął go i pomógł jej go włożyć. Wychodząc z biura pożegnali się z sekretarką.
-Będę ci towarzyszył – dogonił ją przy windzie. Parsknęła śmiechem.
-Słuchaj, nie potrzebuję twojego towarzystwa – mruknęła stając naprzeciwko niego – Dałam sobie radę i dam...
-Oh, w to nie wątpię. Tylko o ile lepiej będzie to wyglądało jeśli pojawisz się z partnerem. Wiele tam chodzi samotnych matek?
Skrzywiła się nieznacznie.
-Partnerem to ty nawet nie byłeś gdy mnie pieprzyłeś. Oboje byliśmy pijani i założę się, że nie pamiętasz niczego z tamtej nocy – Warknęła wchodząc do windy, a on podążył za nią.
-Za to teraz ty będziesz bezbłędnie trzeźwa...
-Co to ma znaczyć? - spojrzała na niego z ukosa.
Uśmiechnął się lekko podchodząc nieco bliżej kiedy drzwi windy zamknęły się z brzękiem.
-No wiesz... kiedy cię w końcu uwiodę – podszedł bliżej dociskając brunetkę do ściany windy. Pochylił się nie znacznie dotykając nosem małego zagłębienia tuż za jej uchem. Jej perfumy owiały jego umysł sprawiając, że na chwilę wyobraził sobie tę scenę – Kiedy już cię uwiodę i będę się z tobą kochać, będziesz patrzyła mi prosto w oczy.
Dotknął jej spierzchniętych warg. Ich oddechy złączyły się w jedno sprawiając, że na chwilę stracił rachubę czasu. Odwzajemniła jego pocałunek przyprawiając go o zawroty głowy.
Oderwał się od jej ust nieco zszokowany tym co poczuł. Nie tego się spodziewał. Dopieo teraz dostrzegł jej przerażone spojrzenie, a chwilę później z powrotem maskę powagi która pojawiła się na jej twarzy.
Drzwi windy otworzyły się gwałtownie, ukazując kilku lekarzy, a także pacjentów czekających by wejść do środka. Fonsie wyprostowała się i minęła mężczyzn w szybkim tempie. Dogonił ją jeszcze przed dojście na oddział położniczy. Była wyraźnie rozbita jego posunięciem.

Wywróciła oczami, kiedy to Cesc z impetem władował się do gabinetu robiąc przy tym zamieszania jakiego nigdy szpital nie przeżył. Spojrzała na niego z politowaniem, po czym zwróciła się do swojej pani doktor.
-Zapragnął poczuć odrobinę ojcostwa – mruknęła siadając na wprost lekarki, która nadal oczarowana przyglądała się piłkarzowi - Pani doktor?
-Ah, tak. Panna Goyo. Czwarty miesiąc, siedemnasty tydzień – uśmiechnęła się lekko. Przez kilka kolejnych minut wałkowała kolejne pytania mające na celu kontrolowanie ciąży. Przeprowadziła badanie specjalnie dla Cesca za zasłonką, a następnie zaprosiła parę na USG.
-Nie jesteśmy parą – mruknęła nieco umęczona dalszym swataniem jej z Fabregasem. Poczuła jak mężczyzna lekko dotknął jej plecy. Weszli do eleganckiego zaplecza, gdzie kazano jej się położyć na kozetce i podciągnąć bluzeczkę. Odsłaniając jeszcze nie aż tak widoczne lekkie zaokrąglenie dostrzegła kątem oka, wzrok piłkarza utkwiony w jej pępku. Poczuła, że się rumieni, ponieważ poza ich zbliżeniem cztery miesiące temu nigdy nie byli w aż tak bliskich relacjach. Zresztą w noc kiedy się ze sobą przespali, żadne nie było w pełni świadome tego co robi.
-Maluszek układa się pięknie. To jego główka, a to rączki... - radiolog na monitorze wskazywała kolejne elementy ciała dziecka.
Poczuła jak robi jej się gorąco. Z każdą sekundą obserwowała swoje nienarodzone jeszcze dziecko nie mogąc się nadziwić, cóż ta mała istotka robi wewnątrz niej.
Poczuła rękę Cesca ściskającą jej dłoń i zaczerpnęła oddechu.
-Jest jeszcze coś – pani doktor uśmiechnęła się – chcą państwo posłuchać jego bicia serduszka?
Nie zdążyła nawet nic odpowiedzieć, ponieważ Cec już dawno pokiwał głową. Starała się skupić, ale już po chwili jej uszu dobiegło małe turkotanie. Bicie serduszka. Malutki stukot przepełnił salę w której się znajdowali sprawiając, że straciła oddech.
-Chcą państwo poznać płeć? - spytała kobieta widząc w jakim są stanie. Pokiwała niepewnie głową. Kobieta kilka razy przyjrzała się ekranowi po czym dotknęła paznokciem szkiełko – Wszystko wskazuje na to, że wasze dziecko nie ma narzędzi.
-Nawet mogłabym rzec, że to po tobie – sarknęła w stronę piłkarza który nadal zerkał w stronę ekranu.
-Będziemy mieli córkę... - wyszeptał po czym nachylił się lekko równocześnie dosięgając jej ust. Na sekundę straciła panowanie nad emocjami, ale następnie mocno odsunęła go od siebie. Spojrzała na niego zdziwiona, aż w końcu lekarka pozwoliła jej wstać, a sama wyszła do gabinetu obok.
-Nie waż się tego nigdy więcej robić – wycelowała paznokieć prosto w jego klatkę piersiową – Nigdy. Zrozumiałeś? Inaczej ty też zostaniesz bez narzędzi.

Dała się odwieźć aż pod sam dom. Przez następny kwadrans uparcie próbowała wytłumaczyć piłkarzowi, że ciąża to nie choroba i sama doniesie do mieszkania swoją torbę z dokumentacją.
-Myślisz, że w ten sposób ot tak będziesz miał okazję by wbić mi na chatę! - jęknęła, a ten uśmiechnął się cwanie – I tak cię nie lubię!
Wyminął ją i pociągnął w stronę klatki schodowej.
Jej mieszkanie w porównaniu do realiów z którymi na co dzień miał do czynienia Cesc należało do skromnych i małych. Wchodząc do środka miało się dwa główne pomieszczenia. W jednym mieszkała jej współlokatorka, a w drugim ona. Otworzyła drzwi swojego pokoju.
Cesc był w nim trzeci raz. Poczuła, że robi jej się gorąco na myśl o tym co robili tutaj gdy przez przypadek przypałętał się pod jej drzwi.
Dotknęła swojego małego wciąż brzucha i skierowała się od razu do lodówki wyciągając z niej różnego rodzaju przekąski i rozpoczynając swoją prowizoryczną kolację.
-Nasiedziałeś się już? - spytała nieco znudzona gdy nadal siedział na kanapie w jej pokoju i przeglądał różne rzeczy leżące na jej półkach.
-Jak nazwiemy dziecko? - spytał nagle sprawiając, że zakrztusiła się ogórkiem – Myślałaś już nad tym prawda?
-Zwariowałeś? - mruknęła – po pierwsze, moją śliczną córeczkę nazwę ja.
Uśmiechnął się lekko.
-Zapomnij.
-Chcesz dla odmiany ty ponosić w sobie potomstwo?
-Nie, ale chętnie bym cię teraz przeleciał. Tu i teraz – uśmiechnął się lekko na co otworzyła oczy ze zdziwienia. Z niefartownej sytuacji wyrwał ją dźwięk dzwoniącego telefonu, a następnie głos sekretarki.
Tu Fonnie, nagraj się czy coś tam...”
-Fonsie Goyo! - jak echo jej uszu dobiegł głos jej własnej matki. Podskoczyła jak oparzona słysząc ton jej głosu, który właśnie nagrywał się na sekretarce – Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jesteś...
Złapała za słuchawkę i odebrała.
-Cześć Mamo – jęknęła do słuchawki równocześnie karcąc Fabregasa wzrokiem.
-Czy to prawda? - usłyszała jedynie zmartwiony głos rodzicielki i wywróciła oczami.
-Najwyraźniej wychodzi na to, że tak.
-Najwyraźniej? Który to miesiąc?
-Siedemnasty tydzień. Za tydzień, będzie piąty miesiąc.
-Piąty! I przepraszam cię, ale pięć miesięcy nie byłaś pewna i nie miałaś mi jak powiedzieć? Wiesz co powie twój ojciec?
-Że mnie kocha i rozumie? - spytałam uśmiechając się perfidnie.
-Zebrało ci się na piłkarza...!
-Spokojnie mamo, nie pozwolę, aby zbliżał się do dziecka, nie zrobi mu krzywdy...
-Chcesz mi powiedzieć, że wy nie jesteście parą?
Spojrzała przelotnie na chłopaka który od kilku minut robił do niej śmieszne miny, na co zmarszczyła nieco brwi.
-Nie jesteśmy razem... W każdym bądź razie, zastanawiam się czy nie dostanę jeszcze dodatkowego odszkodowania za to, że osobnik który mnie przeleciał jest psychiczny – Cesc spojrzał na nią zdziwiony – Myślisz, że mogę się ubiegać o większe alimenty?
-Boże, dziewczyno. Właściwie, dlaczego mnie to nie dziwi? - matka jęknęła do słuchawki – Czy on jest u ciebie?
-Tak, ale powtarzam, że nie jesteśmy parą. Poza tym, właśnie próbuję się go pozbyć.
-Powiedz mu, że zapraszam was na obiad! - zawołała nagle – Jutro jest weekend, a ja przygotuję obiad.
-Mamo! Zwariowałaś? Zapomnij!
Cesc podniósł się z łóżka i nachylił do słuchawki którą właśnie trzymała przy uchu.
-Oczywiście, że będziemy Proszę Pani! - pogłaskał ją po policzku – Do jutra Fonnie.

_________________________________
Mam nadzieję, że pomimo 3 komentarzy ktoś to jeszcze jednak czyta ;) Może by się ktoś ujawnił?
Aaaaa! Moje miłe panie! Jestem posiadaczką największego cudu dnia dzisiejszego! 
9 rano. Kawusia z psiapsią i nagle mnie olśniło! To dziś! To dziś! Swoją drogą myślałam, że to jego autobiografia, ale to też ujdzie. Sergio my love <3
 

5 komentarzy:

  1. Też mam chrapkę na tą autobiografię ;D
    A co do rozdziału Cesc i większe alimenty hahahaha...
    No nie rodzice wchodzą do gry zapowiada się ciekawie ;D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Większe alimenty za głupotę Cesca? hahahahah! Dobre to było :D
    Cesc jest prawdziwym luzakiem i nie przejmuje się, gdy Fonsie go odtrąca, no i dobrze!
    Takiego go lubię :P
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. To na serio ciekawy rozdział. Cesc na serio wkręcił się w rolę ojca. Niestety to nie pasuje Fonsie i im bardziej go odtrąca to on wraca z podwójną siłą. Miło, że rodzice dziewczyny ich zaprosili na obiad. I te słynne alimenty! Heh! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cesc byś się wstydził, takie teksty do kobiety w ciąży. Coś czuję, że ta dwójka będzie razem.

    OdpowiedzUsuń
  5. O proszę xD Ciekawa jestem, czy dojdzie do spotkania Fonsie i Cesca z jej rodzicami. Mam nadzieję, że tak ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy


W oczekiwaniu na szablon