środa, 21 sierpnia 2013

TYDZIEŃ 15

Moje drogie. Po nie fartownym poprzednim rozdziale postanowiłam go usunąć. Dlatego znajdujemy się na etapie kiedy Fonsie zdradza tajemnicę o swojej ciąży najpierw Carlocie, a następnie w szpitalu dopada ją Cesc. Przepraszam i mam nadzieję, że będzie wam się podobał ten rozdział ;)
_____________________________________________

-Fonnie! Fonsie! Goyo! - podniosła wzrok znad telefonu rozglądając się po ulicy. Przechodząc przez pasy poczuła jak ktoś ją łapie za ramię. Przed nią wyrósł Cesc. Posłała mu pytające spojrzenie – Możemy pogadać?
Nadal nie zwalniając skierowała się w stronę pobliskiego banku.
-Nie mam czasu – mruknęła, ale ten nadal dotrzymywał jej kroku – Co zamierzasz z tym zrobić?
-Słucham? Chciałeś powiedzieć my. Nie mam zamiaru brać całej odpowiedzialności na siebie...
-Naprawdę jesteś w ciąży? Lekarz potwierdził?
-Owszem to trzeci miesiąc. Dziecko ma już 10 centymetrów – starała się zachować poważną minę.
-To na pewno moje? - spytał starając się zwrócić jej uwagę, aż w końcu przystanęła i spojrzała na niego z politowaniem.
-Tylko ty potrafisz spartaczyć tak robotę Fabs – parsknęła – No ale cóż to nie ty nosisz na sobie teraz dowody zbrodni...
Wyminęła go i stanęła w kolejce do bankomatu.
-Nie będę miała dziecka Cesc – powiedziała w końcu. Dostrzegła na jego twarzy konsternację, aż w końcu dała za wygraną – Nie usunę już przecież ciąży, ale oddam je do adopcji. Są inni ludzie którzy bardziej chcą dziecka.
-A co jeżeli nie zgodzę się na oddanie dziecka – usłyszała nagle i poczuła jak paraliżują ją jego słowa.
-Słucham?- przystanęła i odwróciła się w jego stronę.
-Nie zgadzam się na oddanie dziecka.
-Co ty masz właściwie do gadania. A urodzić je chcesz? To ja będę miała potem rozciągnięty brzuch, przytyję dwadzieścia kilo, będę wpierdzielać wszystko na swojej drodze i będę musiała urodzić dziecko wielkości arbuza. Hm, może się zamienimy?
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-I czego się śmiejesz pacanie? -warknęła w jego stronę...
-Bo właściwie podoba mi się twój stan. Teraz się ode mnie nie uwolnisz, skoro już uwiodłem twoją słabą naturę – parsknął, a panna Goyo wywróciła oczami.
-Naprawdę? Masz zbyt wysokie mniemanie o sobie mój drogi – uśmiechnęła się lekko i minęła zostawiając go w tyle.

Weszła do swojego biura, dając znak aby nikogo nie umawiała na ten dzień, ani by nikt nie zawracał jej głowy. Zrzuciła swoją elegancką marynarkę na oparcie skórzanej kanapy, a sama zajęła miejsce przy dębowym biurku. Przed nią piętrzył się stos ogromnych papierzysk które miała do podpisania i które odkładała cały czas na inny dzień.
Teraz jednak nie miała już innej wymówki jak zbliżający się termin oddania dokumentów.
Rozległo się pukanie.
-Proszę – odpowiedziała grzecznie nie chcąc przedwcześnie reagować, na nie uszanowanie jej prośby o spokój.
-Rozumiem, że nie życzyła sobie pani dzisiaj żadnych spotkań, ale przyszła panna Puyol i pomyślałam sobie...
-Niech wejdzie – uśmiechnęła się lekko pod nosem dając sekretarce przyzwolenie kiwnięciem głowy. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i pojawiła się w nich Carlota.
-Cześć mamusiu – zaświergotała radośnie, całując ją w policzek i rozsiadając się na kanapie.
-Ja ci dam – zaśmiała się do dziewczyny. Równocześnie nacisnęła na mały guziczek przy aparacie na biurku – Crista, poprosimy o dwie kawy na odtłuszczonym mleku.
Ich mała tradycja.
-No i jak? Byłaś u lekarza? - zawołała brunetka, na co Goyo zmarszczyła brwi.
-Bądź cicho rozumiesz? To nie jest oficjalne... - warknęła. Crista, jej sekretarka podała im na małej tacy dwa gorące napoje razem z ciasteczkami, a następnie wyszła – Zresztą nie chcę niczego mówić jeszcze póki nie ma pewnego...
-Czego pewnego?
-No wiesz... do czwartego miesiąca, tak mniej więcej, wszystko może się zdarzyć.
-Jak możesz tak myśleć w ogóle! - zawołała Carlota powodując u niej lekkie zmieszanie – Jezu, jak możesz tak w ogóle myśleć!
-To nie tak jak myślisz! Po prostu nie jestem na to gotowa! - jęknęła – Jestem zła na tego dupka. A poza tym mam pracę i ogromną firmę na głowie! To nie czas na macierzyństwo...
-A może właśnie czas!
-Co ja powiem moim rodzicom? Moja matka umrze słysząc, że mam nie ślubne dziecko, a już w ogóle że będę matką. Uważa mnie za niezdolną do uczuć jędzę. A poza tym to dwójka nadzianych ludzi którym w głowie tylko to czy ich własne nazwisko nie będzie miało żadnej skazy. A jak na razie ma dwie – mnie i to dziecko...
Carlota pokiwała głową nieco bardziej potulnie.
-Co nie zmienia faktu. Od dzisiaj o siebie dbasz. Zmniejszysz ilość godzin pracy. Z dwudziestu czterech, do ośmiu – mrugnęła do niej zachęcająco, ale póki co Fonsie nie była zbyt uradowana tą wiadomością.
-Co jeszcze ciociu dobra rada? - spytała kąśliwie.
-Dodatkowo witaminy, zakładam że lekarz ci jakieś zapisał... Dodatkowo przydałaby ci się jakaś joga dla matek i...
-Dobra dobra moja droga, nie rozpędzaj się tak. Na początek pozwól, że zaakceptuję fakt, że jestem w ciąży.

Otworzyła drzwi do swojego mieszkania. Było grubo, po jedenastej wieczór. Zrzuciła ciężką torbę z ramion i skierowała się w stronę salonu. Lampka nocna w dużym pokoju nadal się świeciła, więc istniało prawdopodobieństwo, że jej lokatorka Rouk jeszcze nie spała.
-Już jestem! -zawołała cichutko po czym schyliła się i odpięła swoje sandałki. Wchodząc do salonu dostrzegła na kanapie jednak nie Rouk, a Cesca Fabregasa.
-Co ty tu robisz?
-Cześć – uśmiechnął się lekko, na co zrobiła skwaszoną minę – ja również się cieszę, że cię widzę.
-Obiecuję, że wywalę tą dziewczynę z mojego domu jeśli będzie cię dalej tu wpuszczać.
-Wpuściła również dokładnie trzy miesiące temu i wtedy długo nie musiałem cię przekonywać.
Wyciągnął się na kanapie.
-Wtedy miałam ograniczone możliwości co do podejmowania świadomych decyzji... Po co przyszedłeś?
-Pogadać... O dziecku – mruknął nie co mniej pewnie. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami aż w końcu dała za wygraną.
-Chcesz coś do picia? - spytała, ale pokręcił przecząco głową więc zajęła miejsce w fotelu – A więc?
-Chciałbym się zajmować dzieckiem.
-Oh... oczywiście. Będziesz mógł je widywać... może nawet raz w tygodniu...
-Nie nie Fonsie – zaśmiał się lekko – Sama mówiłaś, że chcesz je oddać, a więc zgłaszam się jako pierwszy i rozumiem, że jedyny. Chcę zaadoptować naszego syna.
Zamrugała kilkakrotnie nie mogąc przetrawić jego słów.
-O nie, nie nie – podniosła się nagle gwałtownie – To moje dziecko i to ja je będę wychowywać.
-Słucham? Odwidziało ci się tak nagle?
-Nie będziesz się nim zajmował, już ja na to nie pozwolę. Jeszcze będzie miało tak zrytą banię.
-Ale sama mówiłaś, że...
-Odwidziało mi się! - parsknęła, osłaniając się ciaśniej swetrem jakby broniąc swojego ciała – I jeszcze coś. To będzie dziewczynka! Będzie podobna do mnie i ...
-O zgrozo – parsknął również wstając – A więc będziesz skazana na moje wieczne towarzystwo...
-Tylko jeśli ja ci pozwolę! - warknęła – Jeszcze raz powtarzam, to moje dziecko...
-Nasze! -zawołał
-Ucisz się wreszcie. Nagle ci tak zaczęło zależeć? Nie możesz jej dać żadnej przydatnej rzeczy w życiu.
-Mogę jej dać ojca – warknął w jej stronę – zresztą. Rób co chcesz, ja nie mam zamiaru dać ci się wykorzystywać...
Złapał za swoją kurtkę i skierował się do wyjścia. Przez kolejne dwie minuty siedziała na brzegu kanapy z lekko otwartymi ustami, nie mogąc zrozumieć jego słów. Nadal nie wierzyła w to co usłyszała. Jak on w ogóle śmiał, aby teraz upominać się o jej dziecko. Poczuła się naprawdę zmęczona tego wieczora. Po całym dniu pracy nie marzyła o niczym innym tylko o śnie. Zgasiła lampkę i udała się do swojej sypialni, a po kilkunastu minutach zasnęła jak zabita.

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba! Oboje wpadli z dzieckiem i zamiast się przejmować jego przyszłością to niepotrzebnie się kłócą. Fonsie na serio nienawidzi Cesca i specjalnie robi wszystko na złość jemu. Jest to dziecinne. Ale Fabregas też jest winny. Specjalnie ją prowokuje! To się dobrali! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Bohaterowie nie przepadają za sobą i Fonsie zrobi chyba wszystko by Cesc nie zajmował się małą.

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam i jestem zauroczona:) główna bohaterka jest nieziemska, złośliwa i robi wszystko by utrudnić życie ojcu dziecka, który sam ją prowokuje i 'nakręca'
    świetny pomysł z tytułami jako tygodnie ciąży:)
    jeśli możesz to informuj mnie o nowościach:)

    i
    wracam po dłuuuugim czasie dodawania rozdziałów przez telefon
    zapraszam na nowości
    fuck-off-love.blogspot.com
    you-and-paradise.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy


W oczekiwaniu na szablon