Moje drogie. Po nie fartownym poprzednim rozdziale postanowiłam go usunąć. Dlatego znajdujemy się na etapie kiedy Fonsie zdradza tajemnicę o swojej ciąży najpierw Carlocie, a następnie w szpitalu dopada ją Cesc. Przepraszam i mam nadzieję, że będzie wam się podobał ten rozdział ;)
_____________________________________________
-Fonnie! Fonsie! Goyo! - podniosła
wzrok znad telefonu rozglądając się po ulicy. Przechodząc przez
pasy poczuła jak ktoś ją łapie za ramię. Przed nią wyrósł
Cesc. Posłała mu pytające spojrzenie – Możemy pogadać?
Nadal nie zwalniając skierowała się
w stronę pobliskiego banku.
-Nie mam czasu – mruknęła, ale ten
nadal dotrzymywał jej kroku – Co zamierzasz z tym zrobić?
-Słucham? Chciałeś powiedzieć my.
Nie mam zamiaru brać całej odpowiedzialności na siebie...
-Naprawdę jesteś w ciąży? Lekarz
potwierdził?
-Owszem to trzeci miesiąc. Dziecko ma
już 10 centymetrów – starała się zachować poważną
minę.
-To na pewno moje? - spytał starając
się zwrócić jej uwagę, aż w końcu przystanęła i
spojrzała na niego z politowaniem.
-Tylko ty potrafisz spartaczyć tak
robotę Fabs – parsknęła – No ale cóż to nie ty nosisz
na sobie teraz dowody zbrodni...
Wyminęła go i stanęła w kolejce do
bankomatu.
-Nie będę miała dziecka Cesc –
powiedziała w końcu. Dostrzegła na jego twarzy konsternację, aż
w końcu dała za wygraną – Nie usunę już przecież ciąży, ale
oddam je do adopcji. Są inni ludzie którzy bardziej chcą
dziecka.
-A co jeżeli nie zgodzę się na
oddanie dziecka – usłyszała nagle i poczuła jak paraliżują ją
jego słowa.
-Słucham?- przystanęła i odwróciła
się w jego stronę.
-Nie zgadzam się na oddanie dziecka.
-Co ty masz właściwie do gadania. A
urodzić je chcesz? To ja będę miała potem rozciągnięty brzuch,
przytyję dwadzieścia kilo, będę wpierdzielać wszystko na swojej
drodze i będę musiała urodzić dziecko wielkości arbuza. Hm, może
się zamienimy?
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-I czego się śmiejesz pacanie?
-warknęła w jego stronę...
-Bo właściwie podoba mi się twój
stan. Teraz się ode mnie nie uwolnisz, skoro już uwiodłem twoją
słabą naturę – parsknął, a panna Goyo wywróciła
oczami.
-Naprawdę? Masz zbyt wysokie mniemanie
o sobie mój drogi – uśmiechnęła się lekko i minęła
zostawiając go w tyle.
Weszła do swojego biura, dając znak
aby nikogo nie umawiała na ten dzień, ani by nikt nie zawracał jej
głowy. Zrzuciła swoją elegancką marynarkę na oparcie skórzanej
kanapy, a sama zajęła miejsce przy dębowym biurku. Przed nią
piętrzył się stos ogromnych papierzysk które miała do
podpisania i które odkładała cały czas na inny dzień.
Teraz jednak nie miała już innej
wymówki jak zbliżający się termin oddania dokumentów.
Rozległo się pukanie.
-Proszę – odpowiedziała grzecznie
nie chcąc przedwcześnie reagować, na nie uszanowanie jej prośby o
spokój.
-Rozumiem, że nie życzyła sobie pani
dzisiaj żadnych spotkań, ale przyszła panna Puyol i pomyślałam
sobie...
-Niech wejdzie – uśmiechnęła się
lekko pod nosem dając sekretarce przyzwolenie kiwnięciem głowy.
Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły i pojawiła
się w nich Carlota.
-Cześć mamusiu – zaświergotała
radośnie, całując ją w policzek i rozsiadając się na kanapie.
-Ja ci dam – zaśmiała się do
dziewczyny. Równocześnie nacisnęła na mały guziczek przy
aparacie na biurku – Crista, poprosimy o dwie kawy na odtłuszczonym
mleku.
Ich mała tradycja.
-No i jak? Byłaś u lekarza? -
zawołała brunetka, na co Goyo zmarszczyła brwi.
-Bądź cicho rozumiesz? To nie jest
oficjalne... - warknęła. Crista, jej sekretarka podała im na małej
tacy dwa gorące napoje razem z ciasteczkami, a następnie wyszła –
Zresztą nie chcę niczego mówić jeszcze póki nie ma
pewnego...
-Czego pewnego?
-No wiesz... do czwartego miesiąca,
tak mniej więcej, wszystko może się zdarzyć.
-Jak możesz tak myśleć w ogóle!
- zawołała Carlota powodując u niej lekkie zmieszanie – Jezu,
jak możesz tak w ogóle myśleć!
-To nie tak jak myślisz! Po prostu nie
jestem na to gotowa! - jęknęła – Jestem zła na tego dupka. A
poza tym mam pracę i ogromną firmę na głowie! To nie czas na
macierzyństwo...
-A może właśnie czas!
-Co ja powiem moim rodzicom? Moja matka
umrze słysząc, że mam nie ślubne dziecko, a już w ogóle
że będę matką. Uważa mnie za niezdolną do uczuć jędzę. A
poza tym to dwójka nadzianych ludzi którym w głowie
tylko to czy ich własne nazwisko nie będzie miało żadnej skazy. A
jak na razie ma dwie – mnie i to dziecko...
Carlota pokiwała głową nieco
bardziej potulnie.
-Co nie zmienia faktu. Od dzisiaj o
siebie dbasz. Zmniejszysz ilość godzin pracy. Z dwudziestu
czterech, do ośmiu – mrugnęła do niej zachęcająco, ale póki
co Fonsie nie była zbyt uradowana tą wiadomością.
-Co jeszcze ciociu dobra rada? -
spytała kąśliwie.
-Dodatkowo witaminy, zakładam że
lekarz ci jakieś zapisał... Dodatkowo przydałaby ci się jakaś
joga dla matek i...
-Dobra dobra moja droga, nie rozpędzaj
się tak. Na początek pozwól, że zaakceptuję fakt, że
jestem w ciąży.
Otworzyła drzwi do swojego mieszkania. Było grubo, po jedenastej wieczór. Zrzuciła ciężką torbę z ramion i skierowała się w stronę salonu. Lampka nocna w dużym pokoju nadal się świeciła, więc istniało prawdopodobieństwo, że jej lokatorka Rouk jeszcze nie spała.
-Już jestem! -zawołała cichutko po
czym schyliła się i odpięła swoje sandałki. Wchodząc do salonu
dostrzegła na kanapie jednak nie Rouk, a Cesca Fabregasa.
-Co ty tu robisz?
-Cześć – uśmiechnął się lekko,
na co zrobiła skwaszoną minę – ja również się cieszę,
że cię widzę.
-Obiecuję, że wywalę tą dziewczynę
z mojego domu jeśli będzie cię dalej tu wpuszczać.
-Wpuściła również dokładnie
trzy miesiące temu i wtedy długo nie musiałem cię przekonywać.
Wyciągnął się na kanapie.
-Wtedy miałam ograniczone możliwości
co do podejmowania świadomych decyzji... Po co przyszedłeś?
-Pogadać... O dziecku – mruknął
nie co mniej pewnie. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami aż w
końcu dała za wygraną.
-Chcesz coś do picia? - spytała, ale
pokręcił przecząco głową więc zajęła miejsce w fotelu – A
więc?
-Chciałbym się zajmować dzieckiem.
-Oh... oczywiście. Będziesz mógł je widywać... może nawet raz w tygodniu...
-Oh... oczywiście. Będziesz mógł je widywać... może nawet raz w tygodniu...
-Nie nie Fonsie – zaśmiał się
lekko – Sama mówiłaś, że chcesz je oddać, a więc
zgłaszam się jako pierwszy i rozumiem, że jedyny. Chcę
zaadoptować naszego syna.
Zamrugała kilkakrotnie nie mogąc
przetrawić jego słów.
-O nie, nie nie – podniosła się
nagle gwałtownie – To moje dziecko i to ja je będę wychowywać.
-Słucham? Odwidziało ci się tak
nagle?
-Nie będziesz się nim zajmował, już
ja na to nie pozwolę. Jeszcze będzie miało tak zrytą banię.
-Ale sama mówiłaś, że...
-Odwidziało mi się! - parsknęła,
osłaniając się ciaśniej swetrem jakby broniąc swojego ciała –
I jeszcze coś. To będzie dziewczynka! Będzie podobna do mnie i ...
-O zgrozo – parsknął również
wstając – A więc będziesz skazana na moje wieczne towarzystwo...
-Tylko jeśli ja ci pozwolę! -
warknęła – Jeszcze raz powtarzam, to moje dziecko...
-Nasze! -zawołał
-Ucisz się wreszcie. Nagle ci tak
zaczęło zależeć? Nie możesz jej dać żadnej przydatnej rzeczy w
życiu.
-Mogę jej dać ojca – warknął w
jej stronę – zresztą. Rób co chcesz, ja nie mam zamiaru
dać ci się wykorzystywać...
Złapał za swoją kurtkę i skierował
się do wyjścia. Przez kolejne dwie minuty siedziała na brzegu
kanapy z lekko otwartymi ustami, nie mogąc zrozumieć jego słów.
Nadal nie wierzyła w to co usłyszała. Jak on w ogóle śmiał,
aby teraz upominać się o jej dziecko. Poczuła się naprawdę
zmęczona tego wieczora. Po całym dniu pracy nie marzyła o niczym
innym tylko o śnie. Zgasiła lampkę i udała się do swojej
sypialni, a po kilkunastu minutach zasnęła jak zabita.
Bardzo mi się podoba! Oboje wpadli z dzieckiem i zamiast się przejmować jego przyszłością to niepotrzebnie się kłócą. Fonsie na serio nienawidzi Cesca i specjalnie robi wszystko na złość jemu. Jest to dziecinne. Ale Fabregas też jest winny. Specjalnie ją prowokuje! To się dobrali! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bohaterowie nie przepadają za sobą i Fonsie zrobi chyba wszystko by Cesc nie zajmował się małą.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam i jestem zauroczona:) główna bohaterka jest nieziemska, złośliwa i robi wszystko by utrudnić życie ojcu dziecka, który sam ją prowokuje i 'nakręca'
OdpowiedzUsuńświetny pomysł z tytułami jako tygodnie ciąży:)
jeśli możesz to informuj mnie o nowościach:)
i
wracam po dłuuuugim czasie dodawania rozdziałów przez telefon
zapraszam na nowości
fuck-off-love.blogspot.com
you-and-paradise.blogspot.com