Tak jak się spodziewała nie miała
nic do gadania w kwestii Cesca, który sam podejmował za nią
wiele decyzji. Zaplanowała, że do rodziców podjedzie
taksówką, ale piłkarz miał lepszy pomysł i chwilę przed
jej przyjazdem zaparkował pod jej blokiem robiąc ogromnego rabanu.
Czerwona jak burak jak najszybciej, aby nie robić zamieszania
wsiadła do jego czarnego porsche.
-Jesteś idiotą! - warknęła gdy
zajęła miejsca i zapięła pasy.
-Odepnij pas – poinstruował ją.
-Jesteś idiotą – powtórzyła
jak echo – Dlaczego mam odpiąć?
-To niebezpieczne dla dziecka – dodał
– Inaczej byś nie wsiadła do samochodu.
-Myślę, że cały świat już wie, że
jestem z tobą w ciąży, dzięki Cesc – burknęła i odpięła
pas. Fabregas uśmiechnął się pod nosem, nadal wpatrując się w
ulicę i nie komentując sytuacji.
Zmarszczyła brwi.
-Czemu się tak dziwnie uśmiechasz?
-Ja? - coś było nie tak.
-Ty, Ty! Powiedziałam coś, a ty to
wykorzystasz!
-Przeciw tobie? Nigdy – zaśmiał się
radośnie i skręcił w uliczkę prowadzącą na osiedle domków
jednorodzinnych – po prostu podoba mi się jak mówisz do
mnie Cesc.
Zapatrzyła się za okno.
-Nie powiedziałam tak – mruknęła
cicho.
-Owszem.
Zajechali pod jeden z bardziej
eleganckich domów. Fonnie wychowała się właśnie tu, w
dorobku rodziny Goyo, wraz ze swoimi dwiema siostrami i bratem.
Najstarszy był Santiago. Jej brat w wieku dwudziestu trzech lat wraz
ze swoim najlepszym przyjacielem założył dobrze prosperującą
firmę informatyczną i teraz, mając trzydzieści sześć lat, mógł
się poszczycić dobrymi zarobkami, ogromnym dorobkiem, śliczną
żoną Nadią, a także trójką małych brzdąców –
Sofią, Gracią i Thiago. Nieco młodsza, była Lea. Miała zaledwie
dwadzieścia dziewięć lat, była trzy lata starsza od Fonnie, ale
za to bardziej dojrzalsza. Uważała się za mądrzejszą, zawsze
miała coś do powiedzenia, co mogło by przyćmić młodszą
siostrę, ale miała dobre serce i dbała o resztę rodzeństwa.
Ukończyła pedagogikę i podejmując się posady nauczycielki,
założyła rodzinę zostając mamą małej Lili. Najmłodsza była
tylko Eugene – miała dwdzieścia cztery lata, pomysł na siebie i
choć rodzice woleli by aby miała jakiś lepszy zawód pokroju
lekarz czy prawnik, ona wybrała posadę szefa agencji modelek i mimo
tak młodego wieku sama dorobiła się już męża i dwuletniego
synka.
-Cała śmietanka już jest –
mruknęła Fonnie widząc na podjeździe auto swojego brata oraz Lii.
-Wchodzimy? - spytał, na co niechętnie
zmarszczyła nos – Będzie dobrze.
Spojrzała na niego zdziwiona. Nie do
końca potrafiła rozgryźć Fabregasa, ale z każdą minutą
zaskakiwał ją co raz bardziej. Chwilę później piłkarz
wyszedł, następnie otwierając jej drzwi i podając jej dłoń, aby
mogła wyjść.
-Dam radę – burknęła nie dając
sobie pomóc i sama wygrzebała się z auta.
Wyminęła piłkarza i ruszyła przed
dom. Dogonił ją jeszcze przed gankiem i złapał za rękę.
-Nie zachowuj się tak jak się teraz
zachowujesz – wbiła palec wskazujący w jego klatkę piersiową.
Posłał jej niewinny uśmiech i nachylił. Poczuła jak jego wargi
delikatnie muskają jej usta. Zrobiło jej się gorąco gdy pogłębił
pocałunek.
-Jesteście! - usłyszeli radosny głos
ani Goyo, na co Fonsie odskoczyła od niego jak oparzona –
Punktualnie, jak nigdy Fonsie! Chyba dobrze na nią działasz –
posłała ciepłe spojrzenie w stronę jej towarzysza.
Zrzuciła kurtkę i powiesiła ją na
wieszaku.
Wchodząc do salonu, cała rodzina
siedziała już przy stole. Ojciec, Santiago razem z żoną Nadią i
dzieciakami, Lea razem z córką Lilą, oraz babcia Paloma,
która już dawno żyła własnym życiem niezupełnie
przejmując się rzeczywistością.
-Ciocia! -usłyszała od razu gdy tylko
wszyscy ich spostrzegli, cała czwórka dzieciaków jak z
procy odskoczyła od stołu i ruszyła wprost na nią. Jednym zwinnym
ruchem uskoczyła za Cesca.
-Mamo! - zawołała, a głowa rodziny
przywołała ich do porządku. Nigdy nie przepadała za dziećmi, ale
z tą ferajną znała się już długo. Przyzwyczaiła się, chociaż
były z nich gagatki. Jej rodzeństwo zawsze twierdziło, że to ona
ich tak rozpuszcza. Grzeczne aniołki zawsze wpadały na jakieś
głupie pomysły w jej obecności.
-Pokaż mi się no Fonsie! - zawołała
matka gdy tylko pojawiła się w salonie. Westchnęła przeciągle i
odwróciła na pięcie – Powinnaś powiedzieć rodzeństwu.
-Przestań mamo – mruknęła.
-Przecież to już wiadomo od tygodnia
– zawołał Santiago – Media o tym trąbią i mimo że starała
się ukryć nic już jej nie pomoże. Który to miesiąc?
-Piąty – przełknęła ślinę i nie
zważając na rozmowę zasiadła do stołu i nałożyła sobie
kurczaka.
-Fonsie! Porozmawiaj z nami, a nie od
razu zaczynasz jeść!
-Jestem głodna! Nie odmawia się
kobiecie w ciąży – zawołała pakując do ust pieczeń –
Zresztą to miał być zwykły obiad a ty sprosiłaś tu całą
rodzinę!
Matka, kobieta w sile wieku wywróciła
oczy. Zbyt wiele w życiu przeszła ze swoją najbardziej zbuntowaną
córką, dlatego nawet nie miała o czym z nią dyskutować.
-Znacie chociaż płeć dziecka? -
spytała się matka, gdy wszyscy również zajęli się
jedzeniem.
-Tak, ale ci nie powiemy –
odburknęła, wcinając dokładkę.
-Salvador! - zawołała kobieta do
swojego męża, który roześmiał się lekko – Powiedz jej
coś!
-Kochanie, o co ty walczysz, jakbyś
nie znała Fonnie. I tak ci nie powie...
-To będzie córka – przerwał
mu Cesc, a Fonsie upuściła widelec, który z brzdękiem upadł
na talerz.
-Po co kurwa się wtrącasz! - warknęła
wściekła!
-Córka! - zawołała Pani Goyo.
-Fonsie! - zagrzmiał ojciec.
-To będzie córeczka! - zawołała
radośnie, a następnie przepraszająco spojrzała na Fabregasa –
Chłopcze, wybacz jej. Sama nie mogę uwierzyć jak to jest, że
jesteście razem...
-Nie jesteśmy razem! - zawołała
Fonsie, ale matka nie dała jej dojść do słowa, więc opadła
znowu na krzesło i westchnęła przeciągle.
Poczuła ciepłą dłoń na swoim
kolanie, której kciuk delikatnie masował jej skórę.
Poczuła jak jej ciało się rozluźnia. Nie chciała tego okazać,
ale ten gest sprawił, że jej chumor delikatnie się poprawił.
-Już? Wyluzowałaś? - usłyszała nad
uchem głos swojego partnera.
-Co nie zmienia faktu, że nadal jestem
zła.
Przez resztę wieczoru już się nie
odzywała. Jej rodzina dosłownie pochłaniała Cesca, a ona
siedziała obok swojego ojca i starała się zachować poważną
minę. Nie czuła się dobrze z myślą, że Cesc co raz mocniej
ingeruje w jej życie. Nie będzie z nim i nie chce by był częścią
jej życia, ale on sam chyba tego jeszcze nie wyłapał.
-I co teraz zrobisz? - ojciec otoczył
ją ramieniem – To miły chłopak.
-Nic nie zrobię. Zresztą to nie
chłopak, tylko dorosły facet, oboje jesteśmy dorośli. Dziecko to
nie przelewki. A ja mam pracę i życie zawodowe...
-Ale razem się w to wpakowaliście,
dlatego musicie odpowiadać oboje.
-Nie lubię gdy mnie pouczasz –
mruknęła niezadowolona.
Spojrzała na piłkarza który
teraz zabawiał dzieciaki, a także zawzięcie dyskutował razem z
jej starszym bratem.
Po godzinie postanowili się zbierać.
Zarzuciła na ramiona płaszcz i pożegnawszy się ze wszystkimi
skierowali się do auta.
-Daj mi kluczyki – powiedziała
grzecznie, a on rzucił je do niej. Pozwolił sobie na dwie lampki
wina i wiedział, że ze złośnicą nie ma nic do gadania w tej
kwestii. Obawiał się jedynie o swoje eleganckie, czarne cacko.
Zajechali pod jego dom, gdzie
zaparkowała na podjeździe.
-Po auto wpadnij jutro.
-Ej, nie powiedziałem, że możesz je
wziąć – uśmiechnął się i wyjął kluczyki ze stacyjki –
obawiałbym się kobiety za kółkiem.
-Niby jak mam teraz wrócić do
domu? - zawołała niezadowolona. Siedzieli tak ramię w ramię.
Wiedziała, że w jego obecności nigdy nie wiadomo co się wydarzy.
W jego głowie zawsze siedzą głupie pomysły.
Pochylił się w jej stronę odnajdując
jej usta. I wcale nie była tym zaskoczona. Cały dzień czuła na
sobie jego spojrzenie i wiedziała, że coś jest na rzeczy. Oderwała
się delikatnie.
-Po co to robisz? - rzuciła
beznamiętnie – Nie chcę cię całować!
Roześmiał się nieco, po czym znowu
przylgnął do jej warg.
-Chcesz chcesz – mruknął, a jego
ciepły oddech owiał jej szyję. Albo to przez tą ciążę, albo
zrobiła się zbyt miękka. I jak na złość o tym wiedział.
Poczuła jak jego ręka ląduje na jej kolanie.
-Za dużo sobie pozwalasz – mruknęła
rozeźlona, kiedy jego ręka powędrowała nieco wyżej.
-A ty nie chcesz wyluzować.
-Jak śmiesz! Spierdoliłeś mi życie
i jeszcze mówisz mi, że nie umiem wyluzować? - warknęła
odrzucając jego rękę i prostując się jak struna – Oddawaj
kluczyki.
Schował je do wewnętrznej kieszeni
kurtki.
-Jak niby spierdoliłem ci życie! -
warknął w jej stronę.
-Nie mogę być matką! W ogóle
słyszysz moje słowa? Ja! Najbardziej nielubiana kobieta świata
zaciążyłam. Biedne dziecko na litość boską. Ja nawet nie lubię
dzieci! - poczuła jak po policzkach spływają jej łzy, na co
szybko wytarła je wierzchem dłoni co i tak nie umknęło uwadze
Cesca. Odetchnęła głęboko.
Nie minęło kilka sekund, a on wysiadł
z auta i otworzył jej drzwi.
-Wysiadaj – mruknął cicho.
-Nie mów mi co mam robić.
-Wysiadaj – powiedział nieco
głośniej co posłusznie już wykonała. Zatrzasnął drzwi i
zamknął samochód, a następnie pociągnął ją w stronę
drzwi wejściowych.
-Co robisz? - nie za bardzo wiedziała
co powiedzieć.
-Zrobię ci herbatę, coś ciepłego.
-Napiłabym się wódki –
mruknęła, pociągając nieco nosem. Nienawidziła płakać i tego,
że ktoś widział jak płacze. Zresztą ostatni raz zdarzyło jej
się to gdy była w szkole średniej kiedy przegrały między szkolne
rozgrywki gry w kosza.
-Ja również bym się napił –
przytaknął otwierając drzwi i wpuszczając ją do środka.
Gdy tylko zniknął w kuchni, poczuła
jak znów zalewa ją fala smutku. Jej bezużyteczności życia,
którą zawsze starała się przysłonić pracą i życiem
samotnym. Teraz miało dołączyć do niej dziecko i obawiała się,
że nie podoła temu wyzwaniu.
Istniała też inna opcja, której
nie brała pod uwagę, ale którą brał pod uwagę Cesc. On,
mimo że tego nie planował dziecka, już na wstępie zaoferował
się, że wychowa ich córkę.
Jak na zawołanie piłkarz pojawił się
u jej boku stawiając na stoliku filiżankę z parującym napojem.
-Już mi lepiej – wyprostowała się
– Nie chcę już pić.
Przyjrzała mu się uważnie kiedy
rozsiadł się na kanapie tuż obok niej i w milczeniu ją
obserwował. Wyglądał na trochę zamyślonego, jakby coś ciągle
chodziło mu po głowie, ale to sprawiało, że wyglądał jeszcze
lepiej niż zwykle. Wiedziała, że to ciąża na nią tak wpływa,
ale nie umiała przestać o tym myśleć by znowu poczuć jego
ciepłe, miękkie wargi na swoich ustach.
-O czym myślisz? - spytała
podciągając nogi na kanapę.
-O tobie – mruknął nieco zaskoczony
jej pytaniem – I o tym, że chciałbym cię pocałować.
Wstrzymała nieco oddech.
-Nigdy się jakoś nie lubiliśmy –
powiedziała nieco ciszej, a on przytaknął – Nie chcę, aby nas
coś łączyło.
-Trochę na to za późno –
skierował wzrok na jej zaokrąglony brzuch – Nic na to już nie
poradzisz.
Zamyśliła się na trochę. Nigdy nie
przywiązywała się do nikogo. Co lepsze, nigdy nie miała chłopaka
na poważnie, bo nie lubiła gdy ktoś nad nią dominował. Zdawała
sobie jednak sprawę, że w tej chwili jest na straconej pozycji.
Podniosła się i pochyliła w stronę
piłkarza, aby w jednej sekundzie dosięgnąć jego ust.
Nieco zaskoczony od razu jednak
odpowiedział przyciągając ją do siebie. Poczuła jak momentalnie
odpływa z niej złość. Kiedy poczuła jak jego język wślizguje
się w jej usta i delikatnie łaskocze podniebienie.
Jego ręce powędrowały od razu wzdłuż
jej szyi, aż na talię, sprawiając, że chwilę później
siedziała mu już na kolanach. Od dawna się tak nie czuła. Jej
zmysły jeszcze bardziej się wyostrzyły przez co każdy najmniejszy
gest z jego strony odczuwała jeszcze intensywniej.
Ręce Fabregasa delikatnie muskały jej
ciało. Najpierw okolice szyi, następnie talię, aż zawędrowały w
końcu pod materiał czarnej bluzki Gunsów. Jego dłoń
delikatnie wsunęła się pod miseczkę biustonoszu zastępując jego
miejsce. Poczuła jak sutek reaguje na jego dotyk. Pozwoliła sobie
na chwilę zapomnienia.
Ich usta nie potrafiły się od siebie
oderwać. Czuła jak z każdą chwilą rośnie w niej uczucie
pożądania.
-Chcesz mi coś powiedzieć? -
usłyszała jego cichy szept tuż przy uchu kiedy znowu sprawił, że
siedziała, a on pochylał się nad nią.
Przełknęła ślinę, kiedy delikatnie
muskał ustami jej szyję, a ręka która znowu spoczęła na
kolanie podjechała nieco wyżej lądując pomiędzy jej nogami.
Poczuła ukłucie w dolnej części brzucha, a jej oddech stał się
nieco przyspieszony. Delikatnie pieścił ją przez materiał spodni,
a mimo to ona już czuła się cholernie podniecona i nie mogła
pohamować myśli, co jeszcze może jej zrobić.
-Jesteś cholernie nie wyżyty –
mruknęła, poruszając nieco biodrami.
-A ty, napalona – odpowiedział jej,
delikatniej oblizując jej usta. Miała totalny mętlik w głowie i
była wściekła, że kolejny raz powodem tego jest piłkarz. A ona
ponownie mu ulega.
-Jutro będzie jak dawniej prawda? -
spytała, a potem znowu zamknął jej usta pocałunkiem.
Nie ma to jak miłe spotkanko w gronie rodziny, nie? :D
OdpowiedzUsuńCesc i Fonsie? Wow :D oj zobaczymy czy później będzie jak dawniej :D
Czekam na więcej! :)
Zrobiło się troche rodzinnie ale sama bym miała ochotę zabić chłopaka za takie coś... No cóż końcówka rewelacyjna...
OdpowiedzUsuńCzekam na NN ;D
Buziaki :*
Wydaje mi się, że ta wspólnie spędzona noc sprawi, że Fonsie nie będzie chciała tak łatwo zakończyć tej znajomości. A nawet jeśli, to Cesc jej na to nie pozwoli ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ta dwójka idealnie do siebie pasuje.
OdpowiedzUsuńW weekend nadrobię wszystkie zaległości na twoich blogach,bo normalnie teraz chcę,ale czas nie pozwala mi na to.
OdpowiedzUsuńZapraszam na trzeci rozdział na saved-by-love.blogspot.com
Buziaki ;)
aj, mam tyle do nadrobienia.
OdpowiedzUsuńCzekają mnie przyjemne lektury ;)
Po długiej przerwie, zapraszam na 9 rozdział Cristiano and Natalie.
Pozdrawiam ;*
http://cristiano-natalie-opowiadanie.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń