czwartek, 12 września 2013

TYDZIEŃ 19



Tak jak się spodziewała nie miała nic do gadania w kwestii Cesca, który sam podejmował za nią wiele decyzji. Zaplanowała, że do rodziców podjedzie taksówką, ale piłkarz miał lepszy pomysł i chwilę przed jej przyjazdem zaparkował pod jej blokiem robiąc ogromnego rabanu. Czerwona jak burak jak najszybciej, aby nie robić zamieszania wsiadła do jego czarnego porsche.
-Jesteś idiotą! - warknęła gdy zajęła miejsca i zapięła pasy.
-Odepnij pas – poinstruował ją.
-Jesteś idiotą – powtórzyła jak echo – Dlaczego mam odpiąć?
-To niebezpieczne dla dziecka – dodał – Inaczej byś nie wsiadła do samochodu.
-Myślę, że cały świat już wie, że jestem z tobą w ciąży, dzięki Cesc – burknęła i odpięła pas. Fabregas uśmiechnął się pod nosem, nadal wpatrując się w ulicę i nie komentując sytuacji.
Zmarszczyła brwi.
-Czemu się tak dziwnie uśmiechasz?
-Ja? - coś było nie tak.
-Ty, Ty! Powiedziałam coś, a ty to wykorzystasz!
-Przeciw tobie? Nigdy – zaśmiał się radośnie i skręcił w uliczkę prowadzącą na osiedle domków jednorodzinnych – po prostu podoba mi się jak mówisz do mnie Cesc.
Zapatrzyła się za okno.
-Nie powiedziałam tak – mruknęła cicho.
-Owszem.
Zajechali pod jeden z bardziej eleganckich domów. Fonnie wychowała się właśnie tu, w dorobku rodziny Goyo, wraz ze swoimi dwiema siostrami i bratem. Najstarszy był Santiago. Jej brat w wieku dwudziestu trzech lat wraz ze swoim najlepszym przyjacielem założył dobrze prosperującą firmę informatyczną i teraz, mając trzydzieści sześć lat, mógł się poszczycić dobrymi zarobkami, ogromnym dorobkiem, śliczną żoną Nadią, a także trójką małych brzdąców – Sofią, Gracią i Thiago. Nieco młodsza, była Lea. Miała zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, była trzy lata starsza od Fonnie, ale za to bardziej dojrzalsza. Uważała się za mądrzejszą, zawsze miała coś do powiedzenia, co mogło by przyćmić młodszą siostrę, ale miała dobre serce i dbała o resztę rodzeństwa. Ukończyła pedagogikę i podejmując się posady nauczycielki, założyła rodzinę zostając mamą małej Lili. Najmłodsza była tylko Eugene – miała dwdzieścia cztery lata, pomysł na siebie i choć rodzice woleli by aby miała jakiś lepszy zawód pokroju lekarz czy prawnik, ona wybrała posadę szefa agencji modelek i mimo tak młodego wieku sama dorobiła się już męża i dwuletniego synka.
-Cała śmietanka już jest – mruknęła Fonnie widząc na podjeździe auto swojego brata oraz Lii.
-Wchodzimy? - spytał, na co niechętnie zmarszczyła nos – Będzie dobrze.
Spojrzała na niego zdziwiona. Nie do końca potrafiła rozgryźć Fabregasa, ale z każdą minutą zaskakiwał ją co raz bardziej. Chwilę później piłkarz wyszedł, następnie otwierając jej drzwi i podając jej dłoń, aby mogła wyjść.
-Dam radę – burknęła nie dając sobie pomóc i sama wygrzebała się z auta.
Wyminęła piłkarza i ruszyła przed dom. Dogonił ją jeszcze przed gankiem i złapał za rękę.
-Nie zachowuj się tak jak się teraz zachowujesz – wbiła palec wskazujący w jego klatkę piersiową. Posłał jej niewinny uśmiech i nachylił. Poczuła jak jego wargi delikatnie muskają jej usta. Zrobiło jej się gorąco gdy pogłębił pocałunek.
-Jesteście! - usłyszeli radosny głos ani Goyo, na co Fonsie odskoczyła od niego jak oparzona – Punktualnie, jak nigdy Fonsie! Chyba dobrze na nią działasz – posłała ciepłe spojrzenie w stronę jej towarzysza.
Zrzuciła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku.
Wchodząc do salonu, cała rodzina siedziała już przy stole. Ojciec, Santiago razem z żoną Nadią i dzieciakami, Lea razem z córką Lilą, oraz babcia Paloma, która już dawno żyła własnym życiem niezupełnie przejmując się rzeczywistością.
-Ciocia! -usłyszała od razu gdy tylko wszyscy ich spostrzegli, cała czwórka dzieciaków jak z procy odskoczyła od stołu i ruszyła wprost na nią. Jednym zwinnym ruchem uskoczyła za Cesca.
-Mamo! - zawołała, a głowa rodziny przywołała ich do porządku. Nigdy nie przepadała za dziećmi, ale z tą ferajną znała się już długo. Przyzwyczaiła się, chociaż były z nich gagatki. Jej rodzeństwo zawsze twierdziło, że to ona ich tak rozpuszcza. Grzeczne aniołki zawsze wpadały na jakieś głupie pomysły w jej obecności.
-Pokaż mi się no Fonsie! - zawołała matka gdy tylko pojawiła się w salonie. Westchnęła przeciągle i odwróciła na pięcie – Powinnaś powiedzieć rodzeństwu.
-Przestań mamo – mruknęła.
-Przecież to już wiadomo od tygodnia – zawołał Santiago – Media o tym trąbią i mimo że starała się ukryć nic już jej nie pomoże. Który to miesiąc?
-Piąty – przełknęła ślinę i nie zważając na rozmowę zasiadła do stołu i nałożyła sobie kurczaka.
-Fonsie! Porozmawiaj z nami, a nie od razu zaczynasz jeść!
-Jestem głodna! Nie odmawia się kobiecie w ciąży – zawołała pakując do ust pieczeń – Zresztą to miał być zwykły obiad a ty sprosiłaś tu całą rodzinę!
Matka, kobieta w sile wieku wywróciła oczy. Zbyt wiele w życiu przeszła ze swoją najbardziej zbuntowaną córką, dlatego nawet nie miała o czym z nią dyskutować.
-Znacie chociaż płeć dziecka? - spytała się matka, gdy wszyscy również zajęli się jedzeniem.
-Tak, ale ci nie powiemy – odburknęła, wcinając dokładkę.
-Salvador! - zawołała kobieta do swojego męża, który roześmiał się lekko – Powiedz jej coś!
-Kochanie, o co ty walczysz, jakbyś nie znała Fonnie. I tak ci nie powie...
-To będzie córka – przerwał mu Cesc, a Fonsie upuściła widelec, który z brzdękiem upadł na talerz.
-Po co kurwa się wtrącasz! - warknęła wściekła!
-Córka! - zawołała Pani Goyo.
-Fonsie! - zagrzmiał ojciec.
-To będzie córeczka! - zawołała radośnie, a następnie przepraszająco spojrzała na Fabregasa – Chłopcze, wybacz jej. Sama nie mogę uwierzyć jak to jest, że jesteście razem...
-Nie jesteśmy razem! - zawołała Fonsie, ale matka nie dała jej dojść do słowa, więc opadła znowu na krzesło i westchnęła przeciągle.
Poczuła ciepłą dłoń na swoim kolanie, której kciuk delikatnie masował jej skórę. Poczuła jak jej ciało się rozluźnia. Nie chciała tego okazać, ale ten gest sprawił, że jej chumor delikatnie się poprawił.
-Już? Wyluzowałaś? - usłyszała nad uchem głos swojego partnera.
-Co nie zmienia faktu, że nadal jestem zła.
Przez resztę wieczoru już się nie odzywała. Jej rodzina dosłownie pochłaniała Cesca, a ona siedziała obok swojego ojca i starała się zachować poważną minę. Nie czuła się dobrze z myślą, że Cesc co raz mocniej ingeruje w jej życie. Nie będzie z nim i nie chce by był częścią jej życia, ale on sam chyba tego jeszcze nie wyłapał.
-I co teraz zrobisz? - ojciec otoczył ją ramieniem – To miły chłopak.
-Nic nie zrobię. Zresztą to nie chłopak, tylko dorosły facet, oboje jesteśmy dorośli. Dziecko to nie przelewki. A ja mam pracę i życie zawodowe...
-Ale razem się w to wpakowaliście, dlatego musicie odpowiadać oboje.
-Nie lubię gdy mnie pouczasz – mruknęła niezadowolona.
Spojrzała na piłkarza który teraz zabawiał dzieciaki, a także zawzięcie dyskutował razem z jej starszym bratem.
Po godzinie postanowili się zbierać. Zarzuciła na ramiona płaszcz i pożegnawszy się ze wszystkimi skierowali się do auta.
-Daj mi kluczyki – powiedziała grzecznie, a on rzucił je do niej. Pozwolił sobie na dwie lampki wina i wiedział, że ze złośnicą nie ma nic do gadania w tej kwestii. Obawiał się jedynie o swoje eleganckie, czarne cacko.
Zajechali pod jego dom, gdzie zaparkowała na podjeździe.
-Po auto wpadnij jutro.
-Ej, nie powiedziałem, że możesz je wziąć – uśmiechnął się i wyjął kluczyki ze stacyjki – obawiałbym się kobiety za kółkiem.
-Niby jak mam teraz wrócić do domu? - zawołała niezadowolona. Siedzieli tak ramię w ramię. Wiedziała, że w jego obecności nigdy nie wiadomo co się wydarzy. W jego głowie zawsze siedzą głupie pomysły.
Pochylił się w jej stronę odnajdując jej usta. I wcale nie była tym zaskoczona. Cały dzień czuła na sobie jego spojrzenie i wiedziała, że coś jest na rzeczy. Oderwała się delikatnie.
-Po co to robisz? - rzuciła beznamiętnie – Nie chcę cię całować!
Roześmiał się nieco, po czym znowu przylgnął do jej warg.
-Chcesz chcesz – mruknął, a jego ciepły oddech owiał jej szyję. Albo to przez tą ciążę, albo zrobiła się zbyt miękka. I jak na złość o tym wiedział. Poczuła jak jego ręka ląduje na jej kolanie.
-Za dużo sobie pozwalasz – mruknęła rozeźlona, kiedy jego ręka powędrowała nieco wyżej.
-A ty nie chcesz wyluzować.
-Jak śmiesz! Spierdoliłeś mi życie i jeszcze mówisz mi, że nie umiem wyluzować? - warknęła odrzucając jego rękę i prostując się jak struna – Oddawaj kluczyki.
Schował je do wewnętrznej kieszeni kurtki.
-Jak niby spierdoliłem ci życie! - warknął w jej stronę.
-Nie mogę być matką! W ogóle słyszysz moje słowa? Ja! Najbardziej nielubiana kobieta świata zaciążyłam. Biedne dziecko na litość boską. Ja nawet nie lubię dzieci! - poczuła jak po policzkach spływają jej łzy, na co szybko wytarła je wierzchem dłoni co i tak nie umknęło uwadze Cesca. Odetchnęła głęboko.
Nie minęło kilka sekund, a on wysiadł z auta i otworzył jej drzwi.
-Wysiadaj – mruknął cicho.
-Nie mów mi co mam robić.
-Wysiadaj – powiedział nieco głośniej co posłusznie już wykonała. Zatrzasnął drzwi i zamknął samochód, a następnie pociągnął ją w stronę drzwi wejściowych.
-Co robisz? - nie za bardzo wiedziała co powiedzieć.
-Zrobię ci herbatę, coś ciepłego.
-Napiłabym się wódki – mruknęła, pociągając nieco nosem. Nienawidziła płakać i tego, że ktoś widział jak płacze. Zresztą ostatni raz zdarzyło jej się to gdy była w szkole średniej kiedy przegrały między szkolne rozgrywki gry w kosza.
-Ja również bym się napił – przytaknął otwierając drzwi i wpuszczając ją do środka.

Gdy tylko zniknął w kuchni, poczuła jak znów zalewa ją fala smutku. Jej bezużyteczności życia, którą zawsze starała się przysłonić pracą i życiem samotnym. Teraz miało dołączyć do niej dziecko i obawiała się, że nie podoła temu wyzwaniu.
Istniała też inna opcja, której nie brała pod uwagę, ale którą brał pod uwagę Cesc. On, mimo że tego nie planował dziecka, już na wstępie zaoferował się, że wychowa ich córkę.
Jak na zawołanie piłkarz pojawił się u jej boku stawiając na stoliku filiżankę z parującym napojem.
-Już mi lepiej – wyprostowała się – Nie chcę już pić.
Przyjrzała mu się uważnie kiedy rozsiadł się na kanapie tuż obok niej i w milczeniu ją obserwował. Wyglądał na trochę zamyślonego, jakby coś ciągle chodziło mu po głowie, ale to sprawiało, że wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Wiedziała, że to ciąża na nią tak wpływa, ale nie umiała przestać o tym myśleć by znowu poczuć jego ciepłe, miękkie wargi na swoich ustach.
-O czym myślisz? - spytała podciągając nogi na kanapę.
-O tobie – mruknął nieco zaskoczony jej pytaniem – I o tym, że chciałbym cię pocałować.
Wstrzymała nieco oddech.
-Nigdy się jakoś nie lubiliśmy – powiedziała nieco ciszej, a on przytaknął – Nie chcę, aby nas coś łączyło.
-Trochę na to za późno – skierował wzrok na jej zaokrąglony brzuch – Nic na to już nie poradzisz.
Zamyśliła się na trochę. Nigdy nie przywiązywała się do nikogo. Co lepsze, nigdy nie miała chłopaka na poważnie, bo nie lubiła gdy ktoś nad nią dominował. Zdawała sobie jednak sprawę, że w tej chwili jest na straconej pozycji.
Podniosła się i pochyliła w stronę piłkarza, aby w jednej sekundzie dosięgnąć jego ust.
Nieco zaskoczony od razu jednak odpowiedział przyciągając ją do siebie. Poczuła jak momentalnie odpływa z niej złość. Kiedy poczuła jak jego język wślizguje się w jej usta i delikatnie łaskocze podniebienie.
Jego ręce powędrowały od razu wzdłuż jej szyi, aż na talię, sprawiając, że chwilę później siedziała mu już na kolanach. Od dawna się tak nie czuła. Jej zmysły jeszcze bardziej się wyostrzyły przez co każdy najmniejszy gest z jego strony odczuwała jeszcze intensywniej.
Ręce Fabregasa delikatnie muskały jej ciało. Najpierw okolice szyi, następnie talię, aż zawędrowały w końcu pod materiał czarnej bluzki Gunsów. Jego dłoń delikatnie wsunęła się pod miseczkę biustonoszu zastępując jego miejsce. Poczuła jak sutek reaguje na jego dotyk. Pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia.
Ich usta nie potrafiły się od siebie oderwać. Czuła jak z każdą chwilą rośnie w niej uczucie pożądania.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - usłyszała jego cichy szept tuż przy uchu kiedy znowu sprawił, że siedziała, a on pochylał się nad nią.
Przełknęła ślinę, kiedy delikatnie muskał ustami jej szyję, a ręka która znowu spoczęła na kolanie podjechała nieco wyżej lądując pomiędzy jej nogami. Poczuła ukłucie w dolnej części brzucha, a jej oddech stał się nieco przyspieszony. Delikatnie pieścił ją przez materiał spodni, a mimo to ona już czuła się cholernie podniecona i nie mogła pohamować myśli, co jeszcze może jej zrobić.
-Jesteś cholernie nie wyżyty – mruknęła, poruszając nieco biodrami.
-A ty, napalona – odpowiedział jej, delikatniej oblizując jej usta. Miała totalny mętlik w głowie i była wściekła, że kolejny raz powodem tego jest piłkarz. A ona ponownie mu ulega.
-Jutro będzie jak dawniej prawda? - spytała, a potem znowu zamknął jej usta pocałunkiem.


7 komentarzy:

  1. Nie ma to jak miłe spotkanko w gronie rodziny, nie? :D
    Cesc i Fonsie? Wow :D oj zobaczymy czy później będzie jak dawniej :D
    Czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiło się troche rodzinnie ale sama bym miała ochotę zabić chłopaka za takie coś... No cóż końcówka rewelacyjna...
    Czekam na NN ;D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że ta wspólnie spędzona noc sprawi, że Fonsie nie będzie chciała tak łatwo zakończyć tej znajomości. A nawet jeśli, to Cesc jej na to nie pozwoli ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem ta dwójka idealnie do siebie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. W weekend nadrobię wszystkie zaległości na twoich blogach,bo normalnie teraz chcę,ale czas nie pozwala mi na to.
    Zapraszam na trzeci rozdział na saved-by-love.blogspot.com
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. aj, mam tyle do nadrobienia.
    Czekają mnie przyjemne lektury ;)
    Po długiej przerwie, zapraszam na 9 rozdział Cristiano and Natalie.
    Pozdrawiam ;*
    http://cristiano-natalie-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy


W oczekiwaniu na szablon