poniedziałek, 23 września 2013

TYDZIEŃ 19 cd.

Jęknęłam kiedy Cesc jednym zwinnym ruchem pozbył się mojej bluzeczki i zapatrzył na brzuch.
-Wolałabym nie być w ciąży – mruknęłam niezadowolona.
Delikatnie pocałował zaokrąglenie.
-Zaopiekuję się nią – usłyszałam jego cichy szept, który sprawił, że dość szybko otrzeźwiałam. Odsunęłam się gwałtownie czując jak uchodzi ze mnie całe powietrze.
-Ale zjebałeś – warknęłam podnosząc się z jego kolan i chwytając za bluzkę. Złapał mnie za rękę gdy wciągałam materiał przez głowę.
-O co ci chodzi? - spytał zdenerwowany, a ja już kierowałam się w stronę korytarza.
-O to, że nie oddam ci dziecka! - zawołałam – Nigdy więcej nie zadawaj mi tego pytania!
Zawołałam. Byłam wściekła. W jednej sekundzie zepsuł mi cały nastrój.
-Przestań... Nie złość się na to – zaczął, ale mu przeszkodziłam.
-Zapomnij o tym – mruknęłam zarzucając płaszcz na ramiona. Chwilę po tym gdy wyszłam przed dom, w progu pojawił się również piłkarz.
-Nie możesz wracać sama.
-Owszem mogę – warknęłam – Mogę wszystko co chcę!
Odwróciłam się na pięcie i chwytając pilot od kluczyków otworzyłam auto.
-Skąd masz moje kluczyki?! - usłyszałam gdy tylko załadowałam się do środka. Odpaliłam silnik szybciej niż się spodziewał. Byłam wariatką, wiem. Ale doprowadzał mnie do furii, co sprawiało, że sama czułam się bezradna.
Dociskając gaz do dechy ruszyłam z piskiem opon. Ten wariat doprowadzał mnie do szewskiej pasji, dlatego ciągle na gazie zajechałam aż pod sam dom. Wchodząc po schodach wykręciłam numer Carloty. Odebrała po trzech sygnałach.
-Dobry wieczór, Mamo kangurzyco! - usłyszałam w słuchawce.
-Byłby dobry gdyby pewien napalony piłkarzyna nie dobierał mi się do majtek – mruknęłam. Słyszałam jak dziewczyna nabiera powietrza w płuca.
- Sam by tego z siebie nie zrobił. Musiałaś mu na to pozwolić...
Przygryzłam wargę. Rozgryzła mnie.
-Oh, no faktycznie, trochę mi się zapomniało...
-A więc? O co chodzi? - spytała badawczo.
-On chce mi zabrać małą – jęknęłam do słuchawki – Nawet... w takim momencie bardziej zależało mu na tym by mieć dziecko dla siebie. Nie oddam mu jej.
-Oczywiście, że nie – zawołała – słuchaj Fonnie. To dla ciebie wieczór pełen wrażeń, ja to wiem. Idź teraz spać, okej?
Pokiwałam głową mimo że nie mogła tego dostrzec.
-Idę – przytaknęłam.
-No, buziak. Odezwę się rano – zakończyła rozmowę.
Spojrzałam na wyświetlacz który wskazywał godzinę dwunastą w nocy. Przynajmniej Carlota nie nawrzeszczała na mnie, ze dzwonię w samym środku nocy.

23 TYDZIEŃ

FONSIE

Wielkie bum mojej zaawansowanej ciąży nastąpiło dokładnie w dniu kiedy rozpoczynałam szósty miesiąc. Obudziło mnie nagłe przerażające uczucie, jakoby jej piersi miałyby zaraz wybuchnąć.
Moja matka, która od kiedy dowiedziała się, o tym, że jestem w ciąży dzwoniła do mnie średnio co drugi dzień, ostrzegając przed tym, ale nie spodziewałam się, ze to nastąpi już teraz.
Podniosłam się z kanapy i stanęłam przed ogromnym lustrem które powiesiłam w swojej malutkiej łazience. Zsunęłam szlafrok przyglądając się jak moje ładne pełne piersi nagle zrobiły się ogromne, równie nagle jak to było z moim brzuchem. Moja ciąża do tej pory była dość drobna. Do czasu kiedy nagle kilka dni temu w ciągu kilku kilku dni wyglądałam jakby była już w dziewiątym miesiącu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Narzuciłam na ramiona swój granatowy szlafrok i nieco zaspana doszłam do drzwi wejściowych. Przez wizjer zobaczyłam piłkarza. Ostatnimi czasy widzieliśmy się raczej rzadko, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Nadal pozostawałam w nastawieniu wrogim. Nie lubiłam z nim dyskutować, widzieć jego wyszczerzonej gęby, a jeszcze bardziej myśli o tym, że chce zabrać moją córeczkę. Ta myśl sprawiał, że miałam ochotę mu zrobić krzywdę.
Otworzyłam drzwi, stając z nim twarzą w twarz.
-Przyniosłem ci całą siatę bananów – Fabregas wyszczerzył się, a chwilę później jego zdezorientowane spojrzenie wycelowane prosto w jej osobę – Pytali się w sklepie czy mam jakieś specjalne powody dla których kupuję aż tyle kilogramów, ale widzę, że moje powody nagle znacznie urosły.
Spojrzałam w dół oceniając o który z powodów ma na myśli.
-Rozumiem, że chodzi ci o brzuch - spytałam kąśliwie, chociaż doskonale widziałam, że wzrok piłkarza zatrzymał się na piersiach, mocno zarysowanych pod cienkim materiałem nocnej bielizny.
-Nie wiem na czym zawiesić wzrok. Wyglądasz jakbyś miała zamiar zaraz rodzić.
-Wkurzasz mnie – warknęłam odpakowując jednego banana i maczając go w dżemie wyjętym z lodówki – O losie, tego mi brakowało.
-W ciągu ostatniego miesiąca zjadłaś już pewnie tonę – posłałam mu wściekłe spojrzenie
– Zapomnij o tym, że będziesz odwiedzał moją córkę.
-To będzie nasza córka – uśmiechnął się ironicznie. Fuknęłam na niego i wspięłam się na blat kuchenny. Podszedł do mnie blisko – I będzie piłkarzem.
-Lekarzem – uśmiechnęłam się cwanie. Nie zdążyłam zareagować gdy piłkarz nagle pochylił się nad nią i wpił ustami w moje wargi. Nie potrafiłam nawet przerwać tego co zrobił. Podkuszona jakimś dziwnym szeptem losu pozwoliłam by jego język wślizgnął się do moich ust, pogłębiając pocałunek. Jego ręce powędrowały do brzucha, delikatnie go gładząc. Czułam jak dziecko delikatnie poruszyło się na ten dotyk. Tak bardzo irytowała mnie myśl, że robię to właśnie z nim, ale bez zastanowienia zarzuciłam ręce na jego ramiona.
-Mam ochotę cię wziąć na tym blacie – usłyszałam jego niski głos i poczułam jak coś ściska mnie w dołku. Oderwałam się od jego ust wiedząc, że takie posunięcie oznaczało by moją słabość.
-Musisz już iść – powiedziałam, zsuwając się z blatu i okalając się mocniej szlafrokiem.

CESC

Fakt, że dość szybko odtrąciła moje ręce dawał mi dość jasny obraz sytuacji. Nie byłem jej obojętny. Mimo że za sobą nie przepadaliśmy, mieliśmy do siebie słabość. Ona była niczym nie poskromiona, zwracała moją uwagę nie banalnym wyglądem, a także ciętym językiem i specyficznym poczuciem humoru. Dodatkowo była seksowna, to przyznał by każdy facet i mimo jej paskudnego charakteru nie umiałem się oprzeć myśli, że mógłbym spędzić z nią jeszcze jedną czy dwie noce. Jedyna rzecz która stała nam teraz na drodze, to dziecko. Wiedziałem że prędzej czy później byłem w stanie sprawić by Fonsie poszła ze mną do łóżka.
Siedząc w szatni ośrodka treningowego na godzinę za wcześnie odpaliłem swój tablet i zajrzałem na strony plotkarskie, które od kilku tygodni rozprawiały nad tym czy David Villa faktycznie po raz trzeci zostanie ojcem.
-Cześć Cesc – podniosłem wzrok na Carlosa, Victora i Davida, którzy z ogromnymi uśmiechami na ustach weszli do szatni ich drużyny. Była godzina dziewiąta rano i czekał nas dość ciężki trening – Jak tam tatuśku?
-Mogę ci zadać jedno pytanie? - spojrzałem znacząco na Villę. Byłem od niego młodszy o kilka lat, a ten zawsze traktował mnie jak młodszego brata dlatego wierzyłem, że mogę mu bez skrępowania zadać pytanie.
-Wal śmiało.
-Chodzi o ciebie i Patricię. No wiesz, jest w ciąży – El Guaje przytaknął – Chodzi o sprawy damsko męskie.
-Facet zawsze pomoże facetowi – uśmiechnął się Villa i klepnął mnie po ramieniu. Wyszliśmy z szatni jako jedni z pierwszych.
-Czy kobiety w ciąży nadal są takie jak przed? Chcą się przytulać, całować?
-Myślałem, że ciebie i Fonsie nic nie łączy...
-No niby nie, ale z drugiej strony jest tak cholernie seksowna, że co mam zrobić. Jestem tylko facetem – zaśmiałem się – no wiesz, kobiety mają ogromny brzuch, te bóle, nerwy, czy mają ochotę jeszcze na jakiekolwiek wiesz...
-Pytasz się, czy sypiam z Patricią gdy jest w ciąży? - El Guaje, spojrzał spojrzał na mnie zaciekawiony, a ja nerwowo wyczekiwałem jego odpowiedzi – Powiem ci tylko, że kobiety w ciąży są jeszcze bardziej podatne, na jakiekolwiek... gesty z naszej strony.
-Lubią macanko?
Villa roześmiał się szczerze.
-Macanko? One wręcz się proszą wtedy o czysty seks. Są nabuzowane hormonami. A duży brzuch nie przeszkadza w tym, by sobie poużywać. Potem, nie wiedzieć czemu nagle się wstydzą, że przytyły, że za wcześnie, dlatego korzystaj póki możesz. Są sposoby by dziecko nie ucierpiało, a żebyście mogli popracować.
-Oczywiście jeśli tylko mi da – zaśmiałem się lekko.
-Owszem, ale w tym stanie, wystarczy mały gest – spojrzał na mnie znacząco – Wiesz, ucho, obojczyk, szyja, a już jest twoja.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Takie rozmowy potrafią być oczyszczające. W szczególności gdy rozmawia się o tym z najlepszym kumplem, a nie wujkiem google.

FONSIE

Siedziałam na kanapie, w towarzystwie Carloty jak zawsze oglądając jej brata w telewizji. Nie byłam jakąś fanką piłki nożnej, ale pozostawałam z Carlesem w ciepłych stosunkach dlatego z miłą chęcią patrzyłam jak piłkarz daje z siebie wszystko na boisku.
-Dajesz Tarzanie! - zagrzmiała Carlota, przeskakując przez oparcie kanapy i zajmując miejsce u mojego boku, podając mi porcję lodów z bananami. Mecz trwał w najlepsze, ale tylko siostra Puyol wierni kibicowała bratu, gdyż ja sama nie mogłam oprzeć się jedzeniu stojącemu na stoliku i to jemu poświęcałam więcej uwagi.
-Na boisku pojawi się Cesc w zamian za Davida Villę. Gość spisał się dziś świetnie, zdobył gola którego zadedykował swojemu jeszcze nienarodzonemu dziecku. Teraz czas na młodszego, ale równie utalentowanego kolegę z drużyny. Miejmy nadzieję, że coś wniesie na ten ostatni kwadrans.
Obserwowałam jak piłkarze dryblują z piłką. Pique, doskonale bronił uderzeń przeciwników sięgających bramki Valdesa.
-Jak się nazywa przeciwna drużyna?
-PSG – zawołała blondynka nie wiedząc czy ma się śmiać czy płakać – Fonnie! To już osiemdziesiąta minuta i trzeci raz zadajesz mi to pytanie!
-Nie moja wina, że nie wiem. Zupełnie się na tym nie znam! - zaśmiałam się obserwując rozegrania.
-Doskonałe podanie do Fabregasa. Ten podaje do Messiego, ale Argentyńczyk od dłuższego czasu nie jest w stanie dać z siebie nic więcej dlatego, ponownie podaje piłkę w pole karne. Piękne dośrodkowanie i tak! Proszę państwa! Mamy gola! Fabregas zwinnym ruchem przedostaje się pod bramkę i ładuje piłkę do siatki!
Obserwowałam jak Hiszpan puszcza się biegiem w stronę trybun, a chwilę później lądując na wprost kamery wsadza kciuk do ust, dając tym samym do zrozumienia całemu światu, że będzie tatusiem.
-Pogłoski o tym, jakoby Cesc miał zostać ojcem już były, ale chyba nikt nie ma wątpliwości co do gestu który Fabregas prawie wcisnął przed chwilą w naszą główną kamerę. Jeśli dzięki temu, że zostanie tatusiem będzie serwował nam takie ładne akcje, to lepiej niech już planują kolejne dzieci.
Usłyszałam radosny chicho Carloty.
-To przesłanie to chyba do ciebie. 

_______________________________________
W zakładkach na górze pojawił się dodatkowy link ;) Ciąża Fonsie.
Po drugie: Coś czego nie mogę przeżyć... Widziałyście to? :O:O:O:O  
Umrę na zawał ;c;c;c
 

czwartek, 12 września 2013

TYDZIEŃ 19



Tak jak się spodziewała nie miała nic do gadania w kwestii Cesca, który sam podejmował za nią wiele decyzji. Zaplanowała, że do rodziców podjedzie taksówką, ale piłkarz miał lepszy pomysł i chwilę przed jej przyjazdem zaparkował pod jej blokiem robiąc ogromnego rabanu. Czerwona jak burak jak najszybciej, aby nie robić zamieszania wsiadła do jego czarnego porsche.
-Jesteś idiotą! - warknęła gdy zajęła miejsca i zapięła pasy.
-Odepnij pas – poinstruował ją.
-Jesteś idiotą – powtórzyła jak echo – Dlaczego mam odpiąć?
-To niebezpieczne dla dziecka – dodał – Inaczej byś nie wsiadła do samochodu.
-Myślę, że cały świat już wie, że jestem z tobą w ciąży, dzięki Cesc – burknęła i odpięła pas. Fabregas uśmiechnął się pod nosem, nadal wpatrując się w ulicę i nie komentując sytuacji.
Zmarszczyła brwi.
-Czemu się tak dziwnie uśmiechasz?
-Ja? - coś było nie tak.
-Ty, Ty! Powiedziałam coś, a ty to wykorzystasz!
-Przeciw tobie? Nigdy – zaśmiał się radośnie i skręcił w uliczkę prowadzącą na osiedle domków jednorodzinnych – po prostu podoba mi się jak mówisz do mnie Cesc.
Zapatrzyła się za okno.
-Nie powiedziałam tak – mruknęła cicho.
-Owszem.
Zajechali pod jeden z bardziej eleganckich domów. Fonnie wychowała się właśnie tu, w dorobku rodziny Goyo, wraz ze swoimi dwiema siostrami i bratem. Najstarszy był Santiago. Jej brat w wieku dwudziestu trzech lat wraz ze swoim najlepszym przyjacielem założył dobrze prosperującą firmę informatyczną i teraz, mając trzydzieści sześć lat, mógł się poszczycić dobrymi zarobkami, ogromnym dorobkiem, śliczną żoną Nadią, a także trójką małych brzdąców – Sofią, Gracią i Thiago. Nieco młodsza, była Lea. Miała zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, była trzy lata starsza od Fonnie, ale za to bardziej dojrzalsza. Uważała się za mądrzejszą, zawsze miała coś do powiedzenia, co mogło by przyćmić młodszą siostrę, ale miała dobre serce i dbała o resztę rodzeństwa. Ukończyła pedagogikę i podejmując się posady nauczycielki, założyła rodzinę zostając mamą małej Lili. Najmłodsza była tylko Eugene – miała dwdzieścia cztery lata, pomysł na siebie i choć rodzice woleli by aby miała jakiś lepszy zawód pokroju lekarz czy prawnik, ona wybrała posadę szefa agencji modelek i mimo tak młodego wieku sama dorobiła się już męża i dwuletniego synka.
-Cała śmietanka już jest – mruknęła Fonnie widząc na podjeździe auto swojego brata oraz Lii.
-Wchodzimy? - spytał, na co niechętnie zmarszczyła nos – Będzie dobrze.
Spojrzała na niego zdziwiona. Nie do końca potrafiła rozgryźć Fabregasa, ale z każdą minutą zaskakiwał ją co raz bardziej. Chwilę później piłkarz wyszedł, następnie otwierając jej drzwi i podając jej dłoń, aby mogła wyjść.
-Dam radę – burknęła nie dając sobie pomóc i sama wygrzebała się z auta.
Wyminęła piłkarza i ruszyła przed dom. Dogonił ją jeszcze przed gankiem i złapał za rękę.
-Nie zachowuj się tak jak się teraz zachowujesz – wbiła palec wskazujący w jego klatkę piersiową. Posłał jej niewinny uśmiech i nachylił. Poczuła jak jego wargi delikatnie muskają jej usta. Zrobiło jej się gorąco gdy pogłębił pocałunek.
-Jesteście! - usłyszeli radosny głos ani Goyo, na co Fonsie odskoczyła od niego jak oparzona – Punktualnie, jak nigdy Fonsie! Chyba dobrze na nią działasz – posłała ciepłe spojrzenie w stronę jej towarzysza.
Zrzuciła kurtkę i powiesiła ją na wieszaku.
Wchodząc do salonu, cała rodzina siedziała już przy stole. Ojciec, Santiago razem z żoną Nadią i dzieciakami, Lea razem z córką Lilą, oraz babcia Paloma, która już dawno żyła własnym życiem niezupełnie przejmując się rzeczywistością.
-Ciocia! -usłyszała od razu gdy tylko wszyscy ich spostrzegli, cała czwórka dzieciaków jak z procy odskoczyła od stołu i ruszyła wprost na nią. Jednym zwinnym ruchem uskoczyła za Cesca.
-Mamo! - zawołała, a głowa rodziny przywołała ich do porządku. Nigdy nie przepadała za dziećmi, ale z tą ferajną znała się już długo. Przyzwyczaiła się, chociaż były z nich gagatki. Jej rodzeństwo zawsze twierdziło, że to ona ich tak rozpuszcza. Grzeczne aniołki zawsze wpadały na jakieś głupie pomysły w jej obecności.
-Pokaż mi się no Fonsie! - zawołała matka gdy tylko pojawiła się w salonie. Westchnęła przeciągle i odwróciła na pięcie – Powinnaś powiedzieć rodzeństwu.
-Przestań mamo – mruknęła.
-Przecież to już wiadomo od tygodnia – zawołał Santiago – Media o tym trąbią i mimo że starała się ukryć nic już jej nie pomoże. Który to miesiąc?
-Piąty – przełknęła ślinę i nie zważając na rozmowę zasiadła do stołu i nałożyła sobie kurczaka.
-Fonsie! Porozmawiaj z nami, a nie od razu zaczynasz jeść!
-Jestem głodna! Nie odmawia się kobiecie w ciąży – zawołała pakując do ust pieczeń – Zresztą to miał być zwykły obiad a ty sprosiłaś tu całą rodzinę!
Matka, kobieta w sile wieku wywróciła oczy. Zbyt wiele w życiu przeszła ze swoją najbardziej zbuntowaną córką, dlatego nawet nie miała o czym z nią dyskutować.
-Znacie chociaż płeć dziecka? - spytała się matka, gdy wszyscy również zajęli się jedzeniem.
-Tak, ale ci nie powiemy – odburknęła, wcinając dokładkę.
-Salvador! - zawołała kobieta do swojego męża, który roześmiał się lekko – Powiedz jej coś!
-Kochanie, o co ty walczysz, jakbyś nie znała Fonnie. I tak ci nie powie...
-To będzie córka – przerwał mu Cesc, a Fonsie upuściła widelec, który z brzdękiem upadł na talerz.
-Po co kurwa się wtrącasz! - warknęła wściekła!
-Córka! - zawołała Pani Goyo.
-Fonsie! - zagrzmiał ojciec.
-To będzie córeczka! - zawołała radośnie, a następnie przepraszająco spojrzała na Fabregasa – Chłopcze, wybacz jej. Sama nie mogę uwierzyć jak to jest, że jesteście razem...
-Nie jesteśmy razem! - zawołała Fonsie, ale matka nie dała jej dojść do słowa, więc opadła znowu na krzesło i westchnęła przeciągle.
Poczuła ciepłą dłoń na swoim kolanie, której kciuk delikatnie masował jej skórę. Poczuła jak jej ciało się rozluźnia. Nie chciała tego okazać, ale ten gest sprawił, że jej chumor delikatnie się poprawił.
-Już? Wyluzowałaś? - usłyszała nad uchem głos swojego partnera.
-Co nie zmienia faktu, że nadal jestem zła.
Przez resztę wieczoru już się nie odzywała. Jej rodzina dosłownie pochłaniała Cesca, a ona siedziała obok swojego ojca i starała się zachować poważną minę. Nie czuła się dobrze z myślą, że Cesc co raz mocniej ingeruje w jej życie. Nie będzie z nim i nie chce by był częścią jej życia, ale on sam chyba tego jeszcze nie wyłapał.
-I co teraz zrobisz? - ojciec otoczył ją ramieniem – To miły chłopak.
-Nic nie zrobię. Zresztą to nie chłopak, tylko dorosły facet, oboje jesteśmy dorośli. Dziecko to nie przelewki. A ja mam pracę i życie zawodowe...
-Ale razem się w to wpakowaliście, dlatego musicie odpowiadać oboje.
-Nie lubię gdy mnie pouczasz – mruknęła niezadowolona.
Spojrzała na piłkarza który teraz zabawiał dzieciaki, a także zawzięcie dyskutował razem z jej starszym bratem.
Po godzinie postanowili się zbierać. Zarzuciła na ramiona płaszcz i pożegnawszy się ze wszystkimi skierowali się do auta.
-Daj mi kluczyki – powiedziała grzecznie, a on rzucił je do niej. Pozwolił sobie na dwie lampki wina i wiedział, że ze złośnicą nie ma nic do gadania w tej kwestii. Obawiał się jedynie o swoje eleganckie, czarne cacko.
Zajechali pod jego dom, gdzie zaparkowała na podjeździe.
-Po auto wpadnij jutro.
-Ej, nie powiedziałem, że możesz je wziąć – uśmiechnął się i wyjął kluczyki ze stacyjki – obawiałbym się kobiety za kółkiem.
-Niby jak mam teraz wrócić do domu? - zawołała niezadowolona. Siedzieli tak ramię w ramię. Wiedziała, że w jego obecności nigdy nie wiadomo co się wydarzy. W jego głowie zawsze siedzą głupie pomysły.
Pochylił się w jej stronę odnajdując jej usta. I wcale nie była tym zaskoczona. Cały dzień czuła na sobie jego spojrzenie i wiedziała, że coś jest na rzeczy. Oderwała się delikatnie.
-Po co to robisz? - rzuciła beznamiętnie – Nie chcę cię całować!
Roześmiał się nieco, po czym znowu przylgnął do jej warg.
-Chcesz chcesz – mruknął, a jego ciepły oddech owiał jej szyję. Albo to przez tą ciążę, albo zrobiła się zbyt miękka. I jak na złość o tym wiedział. Poczuła jak jego ręka ląduje na jej kolanie.
-Za dużo sobie pozwalasz – mruknęła rozeźlona, kiedy jego ręka powędrowała nieco wyżej.
-A ty nie chcesz wyluzować.
-Jak śmiesz! Spierdoliłeś mi życie i jeszcze mówisz mi, że nie umiem wyluzować? - warknęła odrzucając jego rękę i prostując się jak struna – Oddawaj kluczyki.
Schował je do wewnętrznej kieszeni kurtki.
-Jak niby spierdoliłem ci życie! - warknął w jej stronę.
-Nie mogę być matką! W ogóle słyszysz moje słowa? Ja! Najbardziej nielubiana kobieta świata zaciążyłam. Biedne dziecko na litość boską. Ja nawet nie lubię dzieci! - poczuła jak po policzkach spływają jej łzy, na co szybko wytarła je wierzchem dłoni co i tak nie umknęło uwadze Cesca. Odetchnęła głęboko.
Nie minęło kilka sekund, a on wysiadł z auta i otworzył jej drzwi.
-Wysiadaj – mruknął cicho.
-Nie mów mi co mam robić.
-Wysiadaj – powiedział nieco głośniej co posłusznie już wykonała. Zatrzasnął drzwi i zamknął samochód, a następnie pociągnął ją w stronę drzwi wejściowych.
-Co robisz? - nie za bardzo wiedziała co powiedzieć.
-Zrobię ci herbatę, coś ciepłego.
-Napiłabym się wódki – mruknęła, pociągając nieco nosem. Nienawidziła płakać i tego, że ktoś widział jak płacze. Zresztą ostatni raz zdarzyło jej się to gdy była w szkole średniej kiedy przegrały między szkolne rozgrywki gry w kosza.
-Ja również bym się napił – przytaknął otwierając drzwi i wpuszczając ją do środka.

Gdy tylko zniknął w kuchni, poczuła jak znów zalewa ją fala smutku. Jej bezużyteczności życia, którą zawsze starała się przysłonić pracą i życiem samotnym. Teraz miało dołączyć do niej dziecko i obawiała się, że nie podoła temu wyzwaniu.
Istniała też inna opcja, której nie brała pod uwagę, ale którą brał pod uwagę Cesc. On, mimo że tego nie planował dziecka, już na wstępie zaoferował się, że wychowa ich córkę.
Jak na zawołanie piłkarz pojawił się u jej boku stawiając na stoliku filiżankę z parującym napojem.
-Już mi lepiej – wyprostowała się – Nie chcę już pić.
Przyjrzała mu się uważnie kiedy rozsiadł się na kanapie tuż obok niej i w milczeniu ją obserwował. Wyglądał na trochę zamyślonego, jakby coś ciągle chodziło mu po głowie, ale to sprawiało, że wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Wiedziała, że to ciąża na nią tak wpływa, ale nie umiała przestać o tym myśleć by znowu poczuć jego ciepłe, miękkie wargi na swoich ustach.
-O czym myślisz? - spytała podciągając nogi na kanapę.
-O tobie – mruknął nieco zaskoczony jej pytaniem – I o tym, że chciałbym cię pocałować.
Wstrzymała nieco oddech.
-Nigdy się jakoś nie lubiliśmy – powiedziała nieco ciszej, a on przytaknął – Nie chcę, aby nas coś łączyło.
-Trochę na to za późno – skierował wzrok na jej zaokrąglony brzuch – Nic na to już nie poradzisz.
Zamyśliła się na trochę. Nigdy nie przywiązywała się do nikogo. Co lepsze, nigdy nie miała chłopaka na poważnie, bo nie lubiła gdy ktoś nad nią dominował. Zdawała sobie jednak sprawę, że w tej chwili jest na straconej pozycji.
Podniosła się i pochyliła w stronę piłkarza, aby w jednej sekundzie dosięgnąć jego ust.
Nieco zaskoczony od razu jednak odpowiedział przyciągając ją do siebie. Poczuła jak momentalnie odpływa z niej złość. Kiedy poczuła jak jego język wślizguje się w jej usta i delikatnie łaskocze podniebienie.
Jego ręce powędrowały od razu wzdłuż jej szyi, aż na talię, sprawiając, że chwilę później siedziała mu już na kolanach. Od dawna się tak nie czuła. Jej zmysły jeszcze bardziej się wyostrzyły przez co każdy najmniejszy gest z jego strony odczuwała jeszcze intensywniej.
Ręce Fabregasa delikatnie muskały jej ciało. Najpierw okolice szyi, następnie talię, aż zawędrowały w końcu pod materiał czarnej bluzki Gunsów. Jego dłoń delikatnie wsunęła się pod miseczkę biustonoszu zastępując jego miejsce. Poczuła jak sutek reaguje na jego dotyk. Pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia.
Ich usta nie potrafiły się od siebie oderwać. Czuła jak z każdą chwilą rośnie w niej uczucie pożądania.
-Chcesz mi coś powiedzieć? - usłyszała jego cichy szept tuż przy uchu kiedy znowu sprawił, że siedziała, a on pochylał się nad nią.
Przełknęła ślinę, kiedy delikatnie muskał ustami jej szyję, a ręka która znowu spoczęła na kolanie podjechała nieco wyżej lądując pomiędzy jej nogami. Poczuła ukłucie w dolnej części brzucha, a jej oddech stał się nieco przyspieszony. Delikatnie pieścił ją przez materiał spodni, a mimo to ona już czuła się cholernie podniecona i nie mogła pohamować myśli, co jeszcze może jej zrobić.
-Jesteś cholernie nie wyżyty – mruknęła, poruszając nieco biodrami.
-A ty, napalona – odpowiedział jej, delikatniej oblizując jej usta. Miała totalny mętlik w głowie i była wściekła, że kolejny raz powodem tego jest piłkarz. A ona ponownie mu ulega.
-Jutro będzie jak dawniej prawda? - spytała, a potem znowu zamknął jej usta pocałunkiem.


Obserwatorzy


W oczekiwaniu na szablon