FONSIE
Roześmiał się perfidnie
gdy tylko przyciągnęła go do siebie mocniej, a on oderwał się od
jej ust.
-Coś się stało? - mruknął
zaczepnie, a ona wywróciła oczami. Ponownie wpił się
zachłannie w jej usta. Na chwilę straciła oddech, gdyż pocałunek
był nachalny i wręcz bolesny.
-Gdzie twój Pascal? -
usłyszała jeszcze zanim, do bólu przygryzł jej wargę, aż
poczuła słonawy smak krwi w ustach.
Pascal. On również
dzisiaj pocałował ją w samochodzie. Francuz jednak był delikatny
i słodki. Pocałunek tych dwóch mężczyzn różnił
się znacząco od siebie. Pascal był delikatny, czuły... jego
pocałunki sprowadzały się do delikatnego muśnięcia. A Cesc?
Pchnął ją lekko, tym
samym sprawiając, że szafka za jej plecami wbiła jej się boleśnie
w plecy. Jego ręce wplątały się w jej czarne długie włosy,
kiedy zachłannie przyjmowała jego pocałunki.
Cesc był nieprzewidywalny.
Zsunęła z ramion sweterek
dając mu wyraźny sygnał, że jest zainteresowana czymś więcej.
Pewnie gdyby nie fakt, że górował nad nią swoją pewnością
siebie by się na to nie zgodziła, ale nie miała zbyt wiele do
powiedzenia dzisiejszego wieczora.
Jego ręce powędrowały pod
bluzkę. Podciągnął ją i jednym zwinnym zadarł ją do góry,
pozbywając się jej.
-Nie mam zamiaru się z tobą
bawić Fonsie – mruknął całując ją niżej, delikatnie sunąc w
stronę piersi. Nie patyczkował się, nacierając na jej biust,
gładząc go i pieszcząc, co momentalnie doprowadzając ją do
rozkoszy.
-Nie jestem jak Twój
Francuz – Rozpiął zapięcie pozbywając się stanika. Widziała,
że sam był podniecony i nie da się już jej zwieść. Usiadła na
blacie kuchennym pozwalając, aby jego usta błądziły po całym
ciele.
-Mała śpi... - jęknęła
zdając sobie sprawę, że w pokoju obok śpi ich córka.
-A ty jej nie obudzisz
prawda? - mruknął perfidnie. Jego ręka wsunęła się w materiał
jej spodni, a ona poczuła jak robi jej się niebezpiecznie gorąco.
Odsunął się od niej,
sprawiając, że jęknęła niezadowolona. Uśmiechnął się
perfidnie. Przyprawiała go o zawrót głowy, a przy tym
widział, że nie mogła już dłużej udawać, że jest jej
obojętny.
-Chcę cię Fonsie –
pocałował delikatnie jej usta. Wiedział doskonale, że głupi
Francuz nie da jej tego, co może dać jego hiszpański temperament.
Odwzajemniła pocałunek
dając mu znak, że jej też pasuje ten układ. Jednym zwinnym ruchem
podniósł ją, a ona oplotła go nogami, po czym razem
przenieśli się do sypialni. Tuż obok łóżka, stało
łóżeczko, a w nim spała krucha istotka. Dostrzegła, że
Cesc również zapatrzył się na córkę, a po chwili
znowu spojrzał na nią.
Nie miał zamiaru się
bawić. Wiedziała to, kiedy zwinnym ruchem pozbawił ją spodni, a
następnie sam ściągnął swoje dżinsy. Jego ręce błądziły po
jej ciele dając jej rozkosz jakiej nie czuła od dawien dawna.
Ostatni raz przespała się w końcu z Fabregasem tej pamiętnej
nocy. Ostatni raz, który sprawił, że już wolała nie wkopać
się w podobne gówno, jakim była ciąża. Od tego czasu, jej
ciało, aż domagało się pieszczot ze strony mężczyzny.
-Nie pozbędziesz się mnie
tak łatwo Fonsie- wychrypiał cicho wprost do jej ust, a ona poczuła
jak rozpada się na tysiąc kawałeczków za jego sprawą.
Delikatnie zasłonił jej usta, a następnie zamknął je
pocałunkiem.
CESC
Usłyszał delikatne
kwilenie. Chus. Przeciągnął się napotykając obok ciało Fonnie.
Przyciągnął ją do siebie, chcąc jak najszybciej wrócić
do świata snu, ale chlipanie się nasiliło. Przez parę minut
starał się zbyć je, dalej kontynuując sen, aż do momentu gdy
mała zapłakała rzewnie. Poczuł jak brunetka jak na zawołanie
usiadła do pozycji siedzącej. Nadal nie otwierając oczu, wiedział,
że ocenia sytuację, po czym sekundę później ogromna
poduszka ze świstem poszybowała w jego stronę.
-Cesc, Twoja kolej –
zawołała, na co otworzył jedno oko.
-O czwartej w nocy? - jęknął
nieprzytomnie. Nie ukrywał, że nocne igraszki z Goyo, całkowicie
go wyczerpały. Posłusznie jednak podniósł się i na wpół
przytomny sięgnął w stronę łóżeczka, wyciągając z
niego Małą.
-Ćśśśś... - zakołysał
nią i skierował się w stronę kuchni by dać małej mleka.
-Będziesz jeszcze płakać?
- zwrócił się do córki która zaspana pokręciła
głową – I tobie i mi się chce spać... Pójdziemy razem
spać?
-Tiak – zawołała Chus,
na co wziął ją na ręce i skierował się znowu do sypialni.
Chwilę później oboje zasnęli niczym zabici przytuleni do
siebie.
FONSIE
Obudziła się nieco po
siódmej, z niepokojem dostrzegając, że łóżeczko jej
córki jest puste. Chwilę później dostrzegła jednak
Fabregasa, który w najlepsze spał na plecach, a na jego
brzuchu drzemała ich mała pociecha. Znalazła szlafrok, a następnie
odnalazła telefon, aby pstryknąć im zdjęcie. Na dźwięk flesza w
aparacie Jesusa otworzyła oczka.
-cześć maluszku –
wyszeptała cichutko, by mała nie zaczęła płakać. Córeczka
uśmiechnęła się lekko po czym wyciągnęła do niej łapkę.
Delikatnie by nie zbudzić piłkarza wzięła ją na ręce po czym
wyszły obie z sypialni aby go nie zbudzić.
Była zaspana, dlatego przez
dłuższy czas kołysała ją przytuloną do piersi. Miała
wyśmienity humor i mała najwyraźniej też to poczuła, bo nie
zapłakała jeszcze ani razu.
-Idziemy się wykąpać?
Pokiwała jej przecząco
główką, co wywołało jej śmiech. Chwilę później
obie już siedziały w wannie bawiąc się pianą. Mała co chwilę
gaworzyła, aż w końcu zaczęła śpiewać jakąś piosenkę której
najpewniej nauczyła ją babcia Nadia. Usłyszała jak drzwi się
otwierają, a w progu pojawił się Cesc z szerokim uśmiechem na
ustach.
-A więc tu się ukryłyście
– mruknął zaspany, a Fonsie zrobiła się czerwona.
-Czy ci się coś nie
pomyliło? - mruknęła po czym zanurzyła się głębiej w wodzie.
-O tak, bo cię nie
widziałem nago – parsknął, na co ochlapała go wodą.
-Wynoś się! - zapiszczała,
aż piłkarz nie zniknął za drzwiami – Wstaw kaszkę dla Jesy...
Krzyknęła jeszcze na
koniec.
-Okej ! - odpowiedział jej
śmiech Fabregasa.
Gdy tylko pojawiły się w
kuchni gotowe, poczuła zapach jajecznicy. Żałowała, że nie
potrafi gotować przez co ograniczała się jedynie do kawy.
Fabregas wziął córkę
na ręce.
-Ależ Cię mama ślicznie
ubrała – powiedział siadając przy stole i sadzając ją sobie na
kolanach.
-Skaj...petky – zawołała
Jesusa, a następnie próbowała je ściągnąć.
-Zostaw – poprawił je, a
następnie przysunął swoją porcję jajecznicy i kaszkę córki.
Fonsie przyglądała się
obojgu, jak wspólnie jedzą i dyskutują, choć Mała głównie
powtarzała różne słówka które usłyszała po
ojcu. Oparta o blat kuchenny nie mogła się napatrzeć jak ta dwójka
doskonale się dogadywała. Najwyraźniej Cesc bywał w domu jej
rodziców znacznie częściej niż przypuszczała.
Spojrzał na nią, na co
spuściła nieco wzrok.
-Wychodzę zaraz do pracy –
powiedziała na co piłkarz się uśmiechnął.
-Mogę dziś ją wziąć do
siebie? Będziemy grzeczni – poprosił, a ona czuła jak jej twarde
serce mięknie. Westchnęła zirytowana swoją słabością, po czym
kiwnęła głową. Usłyszała dzwonek do drzwi, na co zmarszczyła
brwi. Wyminęła mężczyznę i z kubkiem w dłoni skierowała się
do drzwi.
-Cześć Fonsie – w progu
stał Pascal, i uśmiechając się lekko pomachał do niej paczką z
drożdżówkami – Mam śniadanie do pracy.
Uśmiechnęła się lekko.
-Hm... Zaskoczyłeś mnie –
mruknęła. Nie do końca wiedziała, jak ma się zachować. W kuchni
siedział Fabregas z którym w końcu spędziła noc...
-Kto to Fonsie? - usłyszała
jak na złość jego radosny głos, a chwilę potem pojawił się
tuż obok niej uśmiechając się perfidnie. Posłała mu wściekłe
spojrzenie, a następnie złapała za swoją torebkę. On ją
prowokuje!
-Wychodzę – warknęła
całując małą w usteczka, a widząc Fabregasa z nadstawionym
dziobem palnęła go w głowę – Nie pozwalaj sobie!
-Nie pozalaj ś-obie –
powtórzyła Jesusa, na co się roześmiała.
-Daj jej mleko przed snem.
Będę wieczorem – zamknęła drzwi zwracając się w końcu twarzą
w stronę Pascala – To nie tak jak myślisz...