wtorek, 29 października 2013

TYDZIEŃ 30


FONSIE

Zawsze wiedziałam, że na Carlotę można liczyć. Dlatego gdy tylko dziewczyna zgodziła się iść ze mną na zakupy spakowałam swoją torbę i ruszyłam w stronę wyjścia. Przyjaciółka obiecała, że chętnie pomoże mi uzupełnić kilka elementów mojej garderoby.
-Cześć kochana! - usłyszałam godzinę później, kiedy spotkałyśmy się wspólnie w centrum handlowym – Iiiii! Jak ty pięknie wyglądasz!
Uśmiechnęłam się delikatnie na jej słowa. Chyba powoli akceptowałam swój stan.
Ruszyłyśmy na przegląd nowinek sklepowych. Oczywiście większość rzeczy mnie nie dotyczyła, ale wytrwale pomagałam Carlocie mierzyć różne sukienki i dodatki.
-Czy to aby przypadkiem nie ja miałam uzupełniać swoje ciuchy – zaśmiałam się w końcu – Potrzebuję nowej pary spodni, ale tak aby zmieściły się na moje maleństwo.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
-Maleństwo! Jak to słodko brzmi – zawołała, a ja przewróciłam oczami.
Po godzinie chodzenia po sklepach zasiadłyśmy w końcu w jednej z eleganckich kawiarenek. Ja zamówiłam sobie kawę bezkofeinową, a moja przyjaciółka cappuccino.
-Wiesz już chociaż czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?
Uśmiechnęłam się do niej lekko i kiwnęłam głową.
-Otóż moja droga, po ostatniej wizycie można wstępnie stwierdzić, że to córa – uśmiechnęłam się lekko głaszcząc brzuch – Nie wiem czy zauważyłaś, ale przez tą ciążę mam tak miękkie serce.
-Oczywiście, że nie – machnęła ręką – Nadal jesteś tą jędzą. Nic się nie martw!
Pokazałam jej język.
Pod koniec wizyty w końcu udało mi się kupić to czego potrzebowałam.
-Poczekasz sekundkę? Wpadło mi coś do głowy – mruknęła uradowana i zniknęła w jednym ze sklepów. Sama dałam jej wcześniej znak że wejdę jeszcze do jednego sklepu. Chciałam poszukać sobie czegoś na zbliżające się urodziny mamy, ponieważ w obecne sukienki już dawno się nie mieszczę.
Przymierzałam właśnie jedną z kremowych sukienek na dziale dla kobiet w ciąży kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Tu jesteś – zawołała Carlota i pomachała mi torebką z jakimś nowym zakupem – Mam coś dla ciebie.
-Zwariowałaś? - zaśmiałam się wyciągając jej zawartość. W środku dostrzegłam książkę poświęconą macierzyństwu. Westchnęła nieco rozbawiona, a równocześnie nico zmartwiona tą sytuacją. Doskonale wiedziała, że ciąża nadal nie była czymś czym się szczyciła.
-Dziękuję ci pięknie – powiedziałam chowając pakunek do jednej ze swoich licznych toreb.

Wróciłam do domu wieczorem. Postanowiłam sobie zrobić ciepłą kąpiel, dlatego od razu udałam się do łazienki. Ten dzień był dla mnie naprawdę męczący. Zanurzyłam się aż po samą szyję napawając się zapachem pomarańczy.
Mój telefon leżący na półeczce obok wanny rozdzwonił się szaleńczo. Spojrzałam na wyświetlacz który wskazywał imię piłkarza. Zmarszczyłam brwi, ale odebrałam.
-Słucham? - spytałam nieco znudzona.
-Cześć kotku co porabiasz? - Radosny głos Cesca zabrzmiał w słuchawce.
-Jestem w wannie – odpowiedziałam i usłyszałam jak mruczy. Zdziwiłam się nieco.
-Zazdroszczę... brakuje ci mnie? - usłyszałam ponownie jego głos na co parsknęła śmiechem.
-Słuchaj Fabregas. Masz jakiś konkretny powód aby do mnie dzwonić? - odpowiedziałam może niezbyt miło, ale czułam, że jego osoba strasznie mnie denerwuje.
-Oh oczywiście, że mam. Dzwonię, bo ktoś mi powiedział, że masz dla mnie jakąś nowinkę. Jak tam moja córka? - spytał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Rośnie jak na drożdżach - odpowiedziałam dumnie.
-Słuchaj, chciałbym się z tobą jutro spotkać, aby...
-Nie mogę – przerwałam mu – zresztą po co?
-Nie ważne, czemu nie możesz?
-A czemu cię to interesuje?
-Po co się czepiasz- mruknęłam, ale słyszałam jak się śmieje.
-Wiesz co Fonsie? Czasem myślę, że już cię rozumiem, ale chwilę później ty robisz „Tadam!”
-Oh wiesz to wzruszające doprawdy, ale mam za drogi tusz do rzęs więc nie będę płakać.
-Jak zwykle urocza Goyo – zaśmiał się.
Skończywszy rozmowę wyszłam z wanny i ubrałam legginsy i t-shirt. Siadając na kanapie odpaliłam laptopa aby przejrzeć pocztę, a także kilka portali w poszukiwaniu informacji na temat piłkarza. Interesowała mnie głównie reakcja mediów na wieść o mojej ciąży. Niby na początku nie było nic wiadomo, ale po kilku dniach dziennikarze spokojnie wytropili mój ślad i pojawiłam się w jakimś przeglądzie sportowym.
Nie myliłam się również w tej sprawie. Gdy tylko wpisałam w wyszukiwarkę „Cesc Fabregas dziecko” już w zdjęciach dostrzegłam siebie. Głównie większość przedstawiała Fabregasa który podczas meczu trzyma kciuka w buzi jednak trzy wątki się powtarzały. Na jednym zdjęciu szłam w okolicy szpitala. Na drugim razem z Carlotą, a na trzecim ramię w ramię z piłkarzem.
Na żadnym z portali jednak nie wiedzą kim jestem. Nie są w stanie potwierdzić mojego imienia i nazwiska. Odetchnęłam czując się w miarę bezpiecznie.

TYDZIEŃ 31

Mój spokój o życie został zmącony dokładnie tydzień później. Do pracy dojechałam taksówką. Od jakiegoś czasu nie mogłam już korzystać z motoru, dlatego Cesc zaoferował się, że będzie fundował jej podwózki. Oczywiście nie miała w tej sprawie żadnych wątpliwości. Skoro już pomógł jej się wpakować w to gówno, to może za to ponieść choć trochę odpowiedzialności.
Zapłaciłam mężczyźnie podaną kwotę i wykaraskałam się z taksówki.
-Halo? Przepraszam Panią? -podniosłam wzrok. Przede mną stał niezbyt wysoki mężczyzna. Przez chwilę nie do końca wiedziała o co chodzi, ale po chwili dostrzegłam mały srebrny aparat dzierżony w jego dłoni – Mógłbym zamienić z Panią kilka zdań?
Zasłoniłam pospiesznie twarz.
-Nie ma takiej potrzeby – mruknęłam o czym przyspieszyłam kroku. Niestety z odległości kilkunastu metrów dostrzegłam już kilka innych osób czekających przed szpitalem.
Chwilę później podniósł się gwar. Starając się nie zatrzymywać pobiegłam od razu do szpitala.
Jeszcze zanim wpadłam do gabinetu lekarskiego złapałam za telefon.
-Carlota? Ci głupi paparazzi już mnie przydybali. Siedzą pod moją pracą. Ja dziś stąd nie wyjdę – jęknęłam siadając w fotelu. Pogłaskałam się po okrągłym już brzuchu.
-Nic na to nie poradzimy Fonnie. Musieli coś zaczaić, a wiesz, że najbardziej ich teraz interesuje kto jest matką dziecka Cesca.
Westchnęłam.
Przez resztę dnia chodziłam jak struta. W recepcji zastrzegłam sobie aby żadna osoba pokroju tej szumowiny nie miała wstępu do szpitalu. To w końcu miejsce pracy, a nie jakiś medialnych schadzek. Miałam dziś na głowie jedną z większych operacji i nie mogłam sobie zawracać głowy.
Wieczorem zmęczona podziękowałam swoim kolegom i koleżankom. Zapięłam płaszcz i skierowałam się w stronę wyjścia.
Tak jak się obawiałam, pod szpitalem czekało na mnie kilku osób i pierwsze co zobaczyłam to oślepiający blask fleszu.
-Proszę dać mi spokój! - zawołałam chwilę później osłaniając twarz – Spadajcie!
Przez chwilę czułam się niczym osaczona. Powoli zaczynało się ściemniać dlatego przez chwilę straciłam rachubę. Starałam się przeciskać przez nich jednak na chwilę straciłam panowanie.
-Hej! - usłyszałam chwile później rozgniewany głos, a ktoś złapał moje ramię – Proszę się przesunąć.
Dostrzegłam Cesca który delikatnie osłonił mnie ramieniem i popchnął w stronę parkingu.
-Przesuńcie się. Dajcie jej spokój – zawołał po czym skierował się w stronę auta – Chodź Fonnie!
Zatrzasnęłam drzwi opadając na fotel, a obok mnie pojawił się piłkarz.
Oddychałam ciężko, czując, że nazbyt się zdenerwowałam. Dotknęłam brzucha, jakby kontrolując czy wszystko w porządku z córą.
-Wszystko okej? - Fabregas przyglądał mi się wyczekująco. Pokiwałam mu głową.
-Jeszcze jedna taka akcja, a przedwcześnie urodzę – mruknęłam co wywołało na jego ustach drobny uśmiech.


_______________________________
Króciutko, ale za to mam już następny rozdział więc pojawi się on już nie długo ;) Póki co czekam na komentarze ;)

Obserwatorzy


W oczekiwaniu na szablon